Atmosferę przed meczem w Buenos Aires dodatkowo podgrzał kolega Roberta Lewandowskiego z Barcelony, Raphinha.
Argentyński bramkarz zaatakował Raphinhę
- To będzie wojna. Bez wątpienia pokonamy ich zarówno na boisku, jak i poza nim, jeśli będzie trzeba. Pieprzyć ich – zapowiadał Raphinha w rozmowie z Romario TV, dodając, że zrobi wszystko, żeby strzelić gola odwiecznemu rywalowi.
No i wojna była, ale bardziej po meczu. Chyba najbardziej słowa Brazylijczyka rozzłościły znanego z niepohamowanego temperamentu argentyńskiego bramkarza, Emiliano Martineza. Po końcowym gwizdku, gdy Raphinha schodził do szatni, Martinez biegnąc w stronę kolegów fetować wygraną, z premedytacją wpadł na Brazylijczyka, zadając mu cios pięścią w okolice twarzy.
Piłkarski nokaut na boisku
Również pomocnik Leandro Paredes chciał dołożyć coś od siebie, bo chwycił Brazylijczyka za szyję. Wydawało się, ze do dojdzie regularniej bijatyki, ale Joelinton zachował najwięcej zimniej krwi i odciągnął Raphinhę z miejsca zamieszania. Na boisku wojny nie było, bo przewaga Argentyny była miażdżąca mimo, że grała bez Leo Messiego. Już do przerwy "Albicelestes" umieścili trzy razy piłkę w bramce gości, a zrobili to: Julian Alverez, Enzo Fernandez i Alexis Mc Allister. Jednym golem dla Brazylii odpowiedział Matheus Cunha. W 71. min Giuliano Simeone ustalił wynik na 4:1 dla Argentyny. Obrońcy tytułu mistrzowskiego po tym zwycięstwie zapewnili sobie awans do przyszłorocznych mistrzostw świata. Brazylia zajmuje czwarte miejsce, ale też jest bliska kwalifikacji do mundialu.