- O pańskiej przygodzie z piłką kibice wiedzą prawie wszystko. Ale nie zawsze żył pan z futbolu. Jak to było z tą pracą fizyczną w USA, gdzie wyjechał pan w 1985 roku?
Adam Nawałka: - Zanim wyjechałem do Ameryki, podjąłem ostatnią próbę zaistnienia w poważnej piłce. Marek Kusto, mój kolega z Wisły, grał wtedy w Belgii, w Beveren, i dzięki niemu trafiłem tam na testy. Niestety, odnowiła mi się kontuzja i o futbolu przez duże "F" musiałem zapomnieć. Wtedy wyjechałem do USA. Grę w polonijnym klubie łączyłem z normalną pracą.
Zobacz również: Cała Rudawa trzyma kciuki za Adama Nawałkę - Zobacz zdjęcia z rodzinnej miejscowości selekcjonera
- To prawda, że pracował pan przy wycinaniu drzew?
- Dokładnie polegało to na tym, że przycinaliśmy drzewa i gałęzie przy liniach wysokiego napięcia. To była trudna i wymagająca praca, a przy tym bardzo niebezpieczna. Nieraz musieliśmy interweniować po wichurach czy ciężkich opadach śniegu. Odpowiadałem za cały sztab ludzi, bo szybko awansowałem i byłem kierownikiem. To był trudny okres, ale ważny dla mnie, bo zrozumiałem wtedy, że każdą pracę trzeba szanować. No i zarobki - to miało niebagatelne znaczenie. Wtedy przelicznik dolara do złotówki był zupełnie inny niż teraz. Za dwa miesiące takiej pracy można było chyba kupić kamienicę na Floriańskiej w Krakowie.
- Z kolei po powrocie do Polski został pan dilerem trabanta. Też nietypowe zajęcie jak dla byłego reprezentanta Polski...
- Różne były wtedy trendy w handlu. Nasz rynek motoryzacyjny nie był w pełni zaspokojony, a te trabanty z silnikami volkswagena były wówczas bardzo popularne. Ważny był tu dla mnie aspekt finansowy, jakoś trzeba sobie było radzić, choć o piłce nigdy nie przestałem myśleć.
Przeczytaj także: Michał Listkiewicz: Odbiliśmy Nawałkę z rąk gejów [WYWIAD]
- W najbliższych latach będzie pan myślał o niej bardzo dużo. Jest pan gotowy na wojnę o EURO?
- Jestem. Czuję, że koncepcja, którą obierzemy, będzie właściwa. Dla mnie i zespołu ważny będzie nie tylko każdy mecz, ale też każda gra treningowa. Obiecuję, że dla żadnego rywala nie będziemy tylko tłem.