"Super Express": - Czyj to pomysł?
Artur Sobiech: - Naszego bramkarza Philippa Tschaunera, a podobiznę wykonał fizjoterapeuta Ralf Blume. Przypomina to plakat w skali 1:1, tyle że wykonany z tektury. Odklejaliśmy kolejne elementy garderoby i ubrania, najpierw kapelusz, okulary i tak dalej. Robili to Tschauner i kapitan Manuel Schmiedebach.
- Nowy trener Andre Breitenreiter nie chciał odklejać? Pod jego ręką gracie skutecznie - z czterech meczów wygraliście trzy i jeden zremisowaliście.
- Trener się nie wtrącał, a jak sprawa wyszła z szatni, to na oficjalnej konferencji powiedział, że nie ma nic przeciwko, a świadczy to jedynie o świetnej atmosferze panującej w zespole.
- Nie zabraknie teraz motywacji? Bo mówisz, że pani Meis zawitała do szatni tylko na trzy mecze.
- Nie. Ostatni mecz z Brunszwikiem graliśmy już bez niej i niepotrzebny był żaden bodziec, bo to były derby. Wygraliśmy pierwszy raz od 19 lat. Do tego rewelacyjnie spisuje się Tschauner, który w 6 meczach z rzędu nie puścił gola. To rekord w historii klubu. A Sylvie Meis w mediach powiedziała, że trzyma kciuki za nasz awans do Bundesligi, a jeśli tak się stanie, to odwiedzi nas osobiście w szatni.
- Jak na rozbieranie modelki zareagowała twoja narzeczona Bogna?
- Śmiała się. Nie było żadnych uwag i termin naszego ślubu w czerwcu też nie uległ zmianie (śmiech).