- Walijczycy są zdecydowanie w najlepszej sytuacji i są faworytem baraży. Ale liczę też na to, że nasi piłkarze po przegranych eliminacjach w grupie zareagują odpowiednio – mówi „Super Expressowi” Kasperczak.
„Super Express”: - Czy Michał Probierz czymś pana zaskoczył w wyborach personalnych?
Henryk Kasperczak: - Nie. Według mnie wybrał optymalną kadrę. Trzeba dać zaufanie selekcjonerowi, bo wie kogo powołać. Zawsze tak będzie, że wybory dokonywane przez trenerów jednym kibicom się podobają, a innym nie.
- Kontrowersje wywołuje brak Arkadiusza Milika.
- Nie ma Milika, nie ma też kilku innych, jak Kędziory, Wszołka i Skórasia, ale selekcjoner ma limit zawodników w powołaniach. Milik grał w eliminacjach, które nie przyniosły nam awansu do Euro. W tamtych meczach się nie sprawdził, zresztą nie on jeden. Może z tego względu Probierz szuka innego rozwiązania już bez Milika, chcąc dać większą szansę trzem innym napastnikom, bo tym pierwszym jest Lewandowski.
Fiński piłkarz wypiął się na kadrę. Ważniejszy klub niż baraże o Euro
- Kilku piłkarzy uważanych za wielkie talenty i grający już w reprezentacji jak Kacper Kozłowski czy Jakub Kamiński, po wyjeździe za granicę zatrzymuje się w rozwoju i nie grają w klubach. Dlaczego tak się dzieje?
- Nie śledzę aż tak dokładnie i nie wiem, jakie są przyczyny, że mają problemy w klubach. Wiadomo, że jeśli nie grają w klubach, to nie powinni być powoływani do kadry. Ale rzecz w tym, żeby mieć szeroką grupę z której można wybierać do reprezentacji. My mamy 25 piłkarzy na reprezentacyjnym poziomie, a Francja ma 50 albo więcej zawodników w wieku od 18 do ponad 30 lat i trener może zbudować trzy reprezentacje. Francja może jest wyjątkowa, ale inne kraje też mają większy wybór zawodników na poziomie międzynarodowym niż Polska, więc tu jest pies pogrzebany. Trener Francuzów nie martwi się, gdy ktoś jest kontuzjowany, no może poza Mbappe, bo on jest wyjątkowy. My się modlimy, żeby nie był kontuzjowany Lewandowski, albo martwimy tym, że w klubie nie gra Zieliński, bo od razu reprezentacja traci na wartości.
- Lewandowski akurat powrócił do wysokiej formy, a w Anglii coraz więcej grają Kiwior i Moder. Jest pan większym optymistą przed barażami, niż bezpośrednio po eliminacjach?
Prowadził reprezentację Polski, a teraz będzie trenerem w I lidze. Zaskakujący ruch
- Brak bezpośredniego awansu z najłatwiejszej grupy w jakiej graliśmy, to była największa kompromitacja, jaka mogła się zdarzyć. Pomijając kryzys pokoleniowy jaki mamy, to można było spokojnie grupę przejść i być już w finałach. Natomiast w meczu z Estonią jesteśmy zdecydowanym faworytem, choć nie można lekceważyć nikogo. Jestem przekonany, że nasi piłkarze odpowiednio zareagują. Pod względem indywidualnych umiejętności są lepsi w większości od piłkarzy z Estonii, również jako drużyna przewyższają rywala.
- Trener Jacek Gmoch przestrzega przed Estonią.
- O lekceważeniu nie może być mowy. Jeszcze 10 lat temu w Europie była grupa słabszych drużyn, ale ostatnio wyraźnie widać, że takie reprezentacje są ambitne i chcą dogonić tych lepszych, dlatego zdarzają się niespodzianki.
- Zakładając, że w czwartek jej nie będzie, to z kim wolałby pan grać w finale – Walią czy Finlandią?
- Zdecydowanie z Finlandią. Ta reprezentacja w zasadzie nigdy nam krzywdy nie zrobiła i zwykle z nią wygrywaliśmy. Nie powiem, że nie zrobiła postępów i że nie jest w stanie sprawić niespodzianki. Jednak nie wierzę, żeby Walia przegrała u siebie z Finlandią. Walijczycy są zdecydowanie w najlepszej sytuacji, bo oba mecze mogą zagrać u siebie i dla mnie są faworytem baraży. Jesteśmy w niełatwej sytuacji, bo ani wyniki, ani gra w eliminacjach nie dają powodów do optymizmu. Z kolei Walia oparta na piłkarzach grających w ligach angielskich zrobiła postępy i liczy się w Europie. Nie awansowali bezpośrednio, bo byli w trudnej grupie z Chorwacją i Turcją. Mimo tych obaw, to uważam, że w barażach powinniśmy dać sobie radę i przez nie przejść.
Sensacyjne informacje tuż przed meczem z Estonią. Wielka zmiana w reprezentacji Polski!