„Super Express”: - Jak podobają się panu pierwsze powołania trenera Fernando Santosa?
Jerzy Dudek: - Jest w nich pewien powiew świeżości. Świadczy o tym na przykład to, że selekcjoner nie znalazł miejsca w zespole dla Krychowiaka czy Grosickiego. Jednak są za to inni gracze. Nigdy nie jest łatwo odzwyczaić się od niektórych nazwisk. Ktoś musi zrobić ten pierwszy krok. Na razie trener Santos jest wygrany. Powołania zostały odebrane z dozą optymizmu.
- To jak pan tłumaczy brak nominacji dla Krychowiaka?
- Od dłuższego czasu zawsze czepiamy się „Krychy”. Najpierw wypominaliśmy mu to, że mało grał, a później, że nie był w odpowiedniej formie. Zawsze był celem numer 1, żeby coś mu wytknąć i skrytykować. Teraz jak go nie ma, to zastanawiamy się, czy selekcjoner dobrze zrobił. Zapewne sztab analizował jego mecze w kadrze i lidze saudyjskiej, gdzie tempo gry nie należy do najwyższych. Pewnie to wszystko pozwoliło stwierdzić trenerowi, że nie da się budować linii pomocy wokół Kychowiaka.
- To jego koniec gry w kadrze, czy za wcześnie na takie tezy?
- Nigdy nie mów nigdy. Owszem, to może być koniec Krychowiaka w reprezentacji, ale wcale nie musi. Wszystko będzie uzależnione od jego formy, ale także od tego jak zaprezentuje się kadra i jakie zanotuje rezultaty. Zlatan Ibrahimović też miał przerwę od drużyny narodowej, by po pewnym okresie do niej wrócić. Dlatego nigdy nie powinniśmy skreślać zawodników, którzy być może jeszcze będą potrzebni kadrze na te najważniejsze mecze. Krychowiak był pod presja, gdy wybierał klub. Wyjechał do Arabii, która stawia na marketing i znane nazwiska. Liga arabska traktowana jest jako piłkarska emerytura. Przeniósł się tam także Cristiano Ronaldo. W Europie wszyscy liczą pieniądze i jeśli mają postawić na Ronaldo czy Krychowiaka, to wybiorą perspektywicznych graczy. Bo taki transfer im się zwróci.
- Czy możemy powiedzieć, że trener Santos przebudowuje kadrę?
- Wydaje się, że to jest optymalny skład, który mógł w tym momencie wybrać. Mówił, że nie patrzy w metrykę zawodników. Zaznaczył, że najważniejsza ma być jakość, a nie tylko zwracanie uwagi na młodość. Jednak jak jakość idzie w parze z młodością, to stawiamy na to drugie. Bo taki gracz może się rozwinąć i dać coś więcej. To nadzieja, że Santos coś na tym zbuduje. Jak patrzymy na jego nominacje, to jednak większość piłkarzy pojawiało się przecież w drużynie narodowej. Wyjątkiem jest debiutant Ben Lederman. To jest pozytywne. Każdy trener chce mieć swojego zawodnika. Najlepiej jak jest młody, perspektywiczny i się rozwija. Jeśli pomocnik Rakowa wskoczy do składu, to będzie żołnierzem selekcjonera. Widać, że trener Santos poszukuje takich zawodników. To jest na plus.
- Piłkarze z ekstraklasy nie zyskali uznania w oczach Portugalczyka. Postawił tylko na trzech graczy z polskiej ligi.
- Trzeba mocno nagimastykować się, żeby znaleźć tych chłopaków. Kiedyś to było dużo łatwiejsze, bo było ich więcej. Teraz szybko wyjeżdżają z Polski. Trudno ich utrzymać w kraju, a potem wypatrzyć do reprezentacji. Nominacje dostali piłkarze z klubów, które się wyróżniają. W pucharach zaskakuje Lech, więc nie dziwi powołanie Michała Skórasia i w trybie awaryjnym Bartosza Salamona. Raków jest liderem, więc selekcjoner pojechał i zobaczył ten zespół, aby stwierdzić, kto zasługuje w nim na szansę. Wspomniany Lederman może wskoczyć za Krychowiaka. Być może właśnie na pozycji defensywnego pomocnika wystarczą umiejętności z ekstraklasy.
- Kogoś brakuje w reprezentacji?
- Kamil Grosicki jest takim zawodnikiem, który w ostatnich minutach mógłby coś dać drużynie. Mówiłem to już, gdy kadrę prowadził Czesław Michniewicz. „Grosik” bardzo dobrze zna odpowiedzialność i ciężar gatunkowy spotkań pod presją. W tych trudnych momentach jest w stanie „szarpnąć”, przeprowadzić akcję, wejść na pod zmęczonego rywala. Przydałby się. Poza tym z „Lewym” potrafi grać na pamięć i obsłużyć go podaniem. Na pewno doświadczeniem mógłby się dzielić z innymi. Jest nowy trener, który ma nowe spojrzenie. Bocznych pomocników mamy sporo i jest z czego wybierać. Trzeba dać czas trenerowi, żeby - tak jak powiedziałem wcześniej - odzwyczaił nas od niektórych nazwisk.
- Największym zmartwieniem wydaje się linia obrony. Czy w związku z tym na mecz z Czechami czeka pan z niecierpliwością czy jednak z niepewnością, co się wydarzy?
- To nie tylko linia obrony, ale i środek pomocy nas niepokoją. Do tego dochodzi kontuzja Jana Bednarka. Narzekaliśmy na niego przez dłuższy czas, że nie grał po zmianie klubu. Ostatnio cieszyliśmy się, że wrócił do Southampton i wywalczył sobie miejsce. Przy takim braku stoperów jego uraz martwi. Bednarek ma doświadczenie i charyzmę. Byłby ważną postacią w tym pierwszym meczu. Ponadto Jakub Kiwior ma trudne początki w Arsenalu. Przy nim też musimy postawić znak zapytania. Wypadł Kamil Piątkowski. Pytanie, w jakiej dyspozycji jest Paweł Dawidowicz. Trener Santos będzie miał twardy orzech do zgryzienia. To będzie duży problem, jak to ułożyć od tyłu.
- Co wymyśli trener Santos?
- Będzie eksperymentował. Wiadomo, jak to bywa w takich przypadkach. Jak wypali, to dobrze, bo to będzie oznaczało, że narodzi nam się nowy przywódca linii obrony. Ale może być też powód do dużych obaw. Selekcjoner może przesunąć Krystiana Bielika do środka obrony. Może zaryzykować w środku pomocy z ustawieniem Bena Ledermana i Piotra Zielińskiego. Uważam, że „Zielek” powinien być mózgiem naszego zespołu. Z kolei Sebastian Szymański może być podwieszony pod Roberta Lewandowskiego. W Feyenoordzie bardzo dobrze spisuje się na pozycji numer 10, schodzi też ze skrzydła. To jest coś nad czym sztab musi się zastanowić. Bo nie wiemy, w jaki sposób trener będzie chciał grać.
- Selekcjoner mówi, że plan na Czechy i Albanię to sześć punktów. Odważna deklaracja czy odpowiednie podejście?
- Brzmi to bardzo optymistycznie. Szczególnie, gdy spojrzymy na problemy w obronie. Może być trudne do wykonania, choć nie niemożliwe. Pamiętam jednak, jak ciężko grało nam się z Albanią w poprzednich eliminacjach. Ale te sześć punktów to nasza baza z której wychodzimy. Na pewno nie możemy przegrać z Czechami w Pradze. Trzeba nastawiać się na zwycięstwo. Granie na remis to ryzyko. Jak „wyciągniemy” cztery punkty z tego dwumeczu, to także wszyscy przyjmą to z zadowoleniem.