Polska - Lichtenstein, Jerzy Dudek

i

Autor: archiwum se.pl

Jerzy Dudek o swoim pożegnaniu z kadrą: Z trudem hamowałem zbierające się łzy WYWIAD

2013-06-06 4:00

Podczas odgrywania Mazurka Dąbrowskiego stoczyłem wielką walkę sam ze sobą, żeby nie uronić łez. Po raz ostatni słuchałem hymnu jako piłkarz, ale kto wie, może kiedyś posłucham go jako trener? - mówi bramkarz Jerzy Dudek (40 l.), który w meczu z Liechtensteinem (2:0) po raz ostatni zagrał w drużynie narodowej (przez 34 minuty) i wkroczył do Klubu Wybitnego Reprezentanta (60 występów).

- Czekałeś na to, by popisać się jakąś interwencją?

Jerzy Dudek: - Dwa razy rywale mieli kontratak, ale nie oddali strzału. Każdy bramkarz chce się pokazać z dobrej strony. Przed meczem założyłem sobie, że każda interwencja, każde podanie muszą być maksymalnie dopieszczone.

- Kiedy młodszym kolegom nie najlepiej szło atakowanie bramki rywali, kibice krzyczeli: "Jurek, zrób coś, idź do przodu!".

- A przed meczem dostałem mnóstwo SMS-ów, że jak będzie rzut karny, to mam podejść i go strzelić (śmiech). Musiałem odrzucić emocje i podejść do tego na spokojnie. W tym meczu tak naprawdę dużo więcej mogłem przegrać, niż wygrać. Z takim przeciwnikiem najłatwiej jest popełnić błąd.

- Który szpaler był lepszy, ten w Madrycie, kiedy odchodziłeś z Realu, czy teraz w reprezentacji?

- Nie spodziewałem się obu. W sumie tego w Madrycie bardziej się nie spodziewałem, bo taka tradycja nie była jeszcze zbyt rozpowszechniona. Teraz zaczyna się te szpalery wprowadzać. Kiedy koledzy robią specjalny korytarz do szatni, to jest coś wyjątkowego dla piłkarza.

- Czego najbardziej będzie ci brakować?

- Tego bycia w szatni, na zgrupowaniu, krzątania się po hotelu, po pokoju, przygotowania do meczu i tej atmosfery w drużynie, wspólnych obiadów, żartów. Ale z drugiej strony to się chyba cieszę. Tyle lat trzeba było żyć w dyscyplinie, mieć takie samo życie każdego dnia. A teraz tak naprawdę robię wszystko i nic. Niby mam czas na wszystko, a tak naprawdę ciągle załatwiam jakieś pozaboiskowe sprawy.

- Definitywnie kończysz karierę?

- Nie mówię, że to był mój ostatni mecz. Bardzo bym chciał na przykład zagrać kiedyś w towarzyskim meczu Real Madryt - Liverpool na Stadionie Narodowym. Mecz z Liechtensteinem był jednak na pewno moim ostatnim oficjalnym spotkaniem. Nie spodziewam się bowiem, żebym miał jeszcze okazję zagrać dla jakiegoś klubu albo reprezentacji.

- Widać po kadrowiczach, że przed nimi mecz ostatniej szansy z Mołdawią?

- Jest duża koncentracja, a także wola rehabilitacji za porażkę z Ukrainą. Coraz głośniejsze są rozmowy, mobilizacja idzie w dobrym kierunku. Przed nimi duża odpowiedzialność, ale myślę, że sobie z nią poradzą.

Polska - Liechtenstein 2:0

1:0 Sobiech 53. min, 2:0 Rybus 72. min

Polska: Dudek (36. Boruc) - Jędrzejczyk, Komorowski Ż, Salamon (46. Bereszyński), Wawrzyniak (46. Boenisch) - Borysiuk, Mierzejewski (68. Kosecki), Matuszczyk, Grosicki (46. Zieliński), Rybus (79. Łukasik) - Sobiech

Liechtenstein: Jehle (46. Bicer) - Frick (Kaufmann (46.), Oehri (Vogt 46.), Quintans Ż (81. Gur), Stocklasa - Buchel, Hasler, Wieser (83. Gubser), Beck (59. Yildiz) - Christen, Hasler

mecz towarzyski

None

Najnowsze