- Ten gol był bardzo podobny do tego, którego strzeliłem w reprezentacji Polski, w spotkaniu z Wybrzeżem Kości Słoniowej - opowiada szczęśliwy Obraniak, który wszedł na boisko w 81. minucie i trafił do siatki z rzutu wolnego po technicznym strzale z ostrego kąta w samo okienko. - Na treningach często ćwiczę uderzenia z ostrego kąta. Takie zagrania są niebezpieczne dla rywala, bo albo któryś z naszych graczy przetnie lot piłki głową, albo bramkarz może się pogubić, stracić orientację i przepuścić piłkę. I tak właśnie było tym razem - Obraniak nie kryje radości.
Podwójne szczęście Ludovica
Dla Lille to pierwsze trofeum od... 1955 roku. - Zrobiliśmy to dla siebie i dla mieszkańców Lille. Wiem, że wielu naszych kibiców świętowało na ulicach miasta, atmosfera była tam niesamowita. To super, że przyczyniłem się do takiej radości.
Przeczytaj koniecznie: Robert Lewandowski opijał tytuł
Obraniak w tym sezonie jest tylko rezerwowym. Ledwie trzy razy wystąpił w pierwszym składzie Lille w lidze. - Tym bardziej cieszę się z tego, że tak przebiegł ten finał. To dla mnie wspaniała rekompensata za trudny czas na ławce rezerwowych - mówi.
Przy okazji Obraniak ujawnił też prywatną tajemnicę. - Jestem niezmiernie szczęśliwy, nie tylko z powodu zdobycia pucharu. W najbliższym czasie zostanę po raz pierwszy ojcem, a to mnie dodatkowo nakręca - przyznał reprezentant Polski.
Cztery punkty przewagi
W Lille duża radość, ale szczęście może być jeszcze większe, bo klub Obraniaka jest faworytem do zdobycia tytułu. Na trzy kolejki przed końcem Lille jest liderem z czterema punktami przewagi nad Marsylią. A już w środę ligowy mecz, na który powinien się wybrać ktoś ze sztabu polskiej kadry: Lille gra z Sochaux, a więc dojdzie do pojedynku Obraniaka z Perquisem.