1. Na dzień dobry - Arpad Sterbik
Bramkarz Veszprem doskonale rozpoczął te zawody. Golkiper odbijał kolejne piłki i w dużej mierze dzięki niemu Węgrzy po kilku minutach prowadzili już 4:0. Później jednak przytrafiła mu się pechowa kontuzja, przez którą musiał opuścić parkiet. Kielczanom udało się doprowadzić do remisu i wyjść nawet na prowadzenie, ale kto wie, jak skończyłoby się spotkanie, gdyby na początku nie obijali Sterbika. Mówił zresztą o tym Talant Dujszebajew. - Arpad bronił doskonale i chyba odbił trochę za dużo - podkreślił trener PGE Vive Kielce. Ostatecznie Sterbik zakończył spotkanie z 56% (!) skutecznością, bronią 9 z 16 rzutów kielczan.
2. Po drugiej stronie - bramka istniała tylko teoretycznie
Niestety, po drugiej stronie boiska nie było tak kolorowo. W pierwszej połowie grał Vladimir Cupara. Serb między słupkami zaliczył kilka ważnych interwencji i choć wydawało się, że było ich więcej, to licznik stanął zaledwie na 4. Po przerwie Dujszebajew zdecydował się na zmianę w bramce i chyba to było sporym błędem. Filip Ivić latał od lewej do prawej, ale piłka za każdym razem trafiała do siatki. Wydaje się, że kilka razy mógł zachować się lepiej. Gdy z powrotem wszedł Cupara dorzucił do swojego konta kolejne 3 parady. Łącznie więc kieleccy bramkarze odbili 7 piłek, co daje ledwie 19% skuteczności. Dramatycznie słabo.
3. Pan spóźnialski - Luka Cindrić
Wokół Chorwata zamieszania było ostatnio co nie miara. Przed Final Four więcej niż o jego geniuszu mówiło się o transferze do Barcelony. Choć papiery nie zostały podpisane, to sam prezes Bertus Servaas stwierdził, że odejście rozgrywającego jest pewne na 95%. W piątek Cindrić nie pojawił się nawet na prezentacji, w której udział wzięła cała drużyna. W sobotę od początku znowu nie był sobą. Na próżno w pierwszej połowie szukaliśmy magicznych zagrań, wyprowadzających w pole defensywę Veszprem. Lider mistrzów Polski obudził się dopiero w drugiej części spotkania, gdy zaczął nękać Rolanda Miklera. Było już jednak za późno i z dorobkiem 5 goli na 10 prób zawiódł.
4. Bum, bum, bum - Petar Nenadić
Były zawodnik Orlen Wisły Płock nie zapomniał jak grać przeciwko Vive. W sobotę był po prostu nie do zatrzymania. Rozgrywający zasłużenie został najlepszym zawodnikiem meczu, ponieważ przez pewien czas w pojedynkę ciągnął grę swojej ekipy w ataku. Rzucił łącznie 12 goli w 14 próbach (86% skuteczności)! Niesamowity koncert!
5. Pech - kontuzja Aginagalde
Kilka zagrań było pechowych, ale największym nieszczęściem była chyba kontuzja Julena Aginagalde. Hiszpan zagrał w sobotę zaledwie kilka minut, a pozostałą część gry przesiedział na ławce rezerwowych. Osamotniony na kole w ataku Arciom Karalok pod koniec rywalizacji oddychał już rękawami. Co prawda po drugiej stronie dość wcześnie grę zakończył Laszlo Nagy, ale doświadczony Węgier miał zdecydowanie większe bogactwo wśród swoich zmienników.