„Zagraliśmy na naprawdę wysokim poziomie, jestem dumny z naszej postawy” - trener Patryk Rombel po końcowym gwizdku całkiem słusznie komplementował podopiecznych. Im samym trudno jednak było o poczucie zadowolenia. - Chcieliśmy to spotkanie wygrać, naprawdę w to zwycięstwo wierzyliśmy... Nie udało się – Szymon Sićko z goryczą podsumowywał końcowe rozstrzygnięcie.
Siedem goli Szymona Sićki nie starczyło, by zdobyć choćby punkt z mistrzami olimpijskimi.
Choć zawodnik Industrii Kielce zdobył w naszej drużynie najwięcej goli, właśnie do gry w ataku miał zastrzeżenia. - Chłopaki w obronie wykonali kawał świetnej roboty, Adaś Morawski w bramce też był znakomity. Niestety, w ataku przydarzyło się nam kilka przestrzelonych sytuacji... - odtwarzał w pamięci przebieg spotkania.
Sićko – zresztą podobnie jak każdy z jego partnerów – podkreślał niezwykłą atmosferę panującą w Spodku. - Kiedy zagrano hymn, czułem się po prostu niesamowicie. Chyba po raz pierwszy w życiu miałem ciarki na parkiecie – zdradzał kielczanin, komplementując publiczność wypełniającą szczelnie katowicką halę i nie milknącą ani na moment. - Tego się nie da oddać słowami. Mam nadzieję, że w drugim spotkaniu kibicom za ich wsparcie odwdzięczymy się zwycięstwem – zapowiadał.
Szczere wyznanie Szymona Sićki. „Długo w nocy nie zasnę...”
Owo drugie spotkanie – w sobotę o 20.30 ze Słowenią – będzie kluczowe dla zachowania przez Biało-Czerwonych realnych szans włączenia się do walki o wymarzoną czołową ósemkę mistrzostw świata. Czasu na odbudowę fizyczną po twardym boju z mistrzami olimpijskimi jest niewiele... - Teraz najważniejsza będzie regeneracja, bo zostawiliśmy cały ogrom sił na parkiecie. Adrenalina jeszcze buzuje, pewnie długo w noc nie zasnę, a zmęczenie wyjdzie dopiero w piątek. Ale zrobimy wszystko, by w sobotę być w stu procentach gotowymi do walki ze Słowenią – zapewnił Szymon Sićko.