"Super Express": - Kusili pana działacze potężnego Hamburga i milionerzy z PSG. To dlaczego wybrał pan Kielce?
Tałant Dujszebajew: - Gdybym patrzył tylko na pieniądze, to nie wybrałbym Kielc, bo inne kluby dawały dużo więcej. Ale w życiu liczy się nie tylko stan konta. Kielecki projekt spodobał mi się najbardziej, jest najlepszym połączeniem ambicji sportowych i warunków finansowych. Jak tego lata upadło Atletico Madryt, planowałem roczny rozbrat z pracą. Jak się jednak okazało, wracam szybciej.
Zobacz również: Paweł Fajdek i Sebastian Kawa sportowcami roku w plebiscycie PKOl
- Dotychczasowy trener Bogdan Wenta zostanie dyrektorem. Będzie miejsce w jednym klubie dla dwóch tak silnych osobowości?
- Jestem przekonany, że tak. Nie zamierzam toczyć wojny z Bogdanem i mam nadzieję, że on też tak na to patrzy. Razem możemy zdziałać dla Kielc bardzo dużo. A jeżeli zaczniemy ze sobą rywalizować, to obaj źle skończymy. Znam Wentę od lat, w Niemczech graliśmy nawet w jednym klubie. Rozumiem, że skoro zostaje, to widocznie po to, aby spróbować nowej roli, a nie rywalizować ze mną.
- W ostatnim Final Four VIVE Targi Kielce zajęło trzecie miejsce...
- To pokazuje, że Kielce to europejska czołówka. Teraz mamy kolejny cel: wygrać Ligę Mistrzów. Nie gwarantuję, że się to uda, ale mam wielkie chęci, aby tak się stało. Mam nadzieję, że w ciągu tych 3,5 lat, na które podpisałem kontrakt, zdołamy to osiągnąć.
- W Kielcach gra pański podopieczny z Atletico Madryt Julien Aginagalde, a w Płocku Mariusz Jurkiewicz. Rozmawiał pan z nimi zanim zdecydował się podpisać kontrakt?
- Oczywiście. Jednym z moich priorytetów jako trenera są dobre relacje z zawodnikami, również tymi, z którymi już nie pracuję. Obaj bardzo mi polecali Kielce.
- Kielce to nie Paryż czy Hamburg, skąd miał pan oferty
- Nieważne jak wygląda miasto. Jeśli robisz w nim to, co kochasz i masz sukcesy, to miejsce wokół ciebie staje się piękne.
- Boi się pan aklimatyzacji?
- Nie, ani trochę. Pochodzę z Kirgistanu, byłej republiki Związku Radzieckiego. My i Polacy mamy wspólną historię, i dobrą, i złą. Trzeba to zaakceptować. Najważniejsze to szybko poduczyć się polskiego.
- Zna pan jakichś polskich sportowców, ale nie piłkarzy ręcznych?
- Teraz cały świat mówi o Robercie Lewandowskim. Jako kibic Realu Madryt jestem trochę zły, że nie trafił do nas, ale przyznać trzeba, że Bayern to rozsądny wybór. Dobrze pamiętam też Roberta Korzeniowskiego.
Przeczytaj także: Afera z Mundialem 2022: Stary Kontynent jak skansen zarządzany przez arabskich szejków
- Jakie były pana najpiękniejsze momenty jako gracza i trenera?
- Nigdy nie zapomnę wygrania igrzysk olimpijskich w 1992 roku, w barwach Wspólnoty Niepodległych Państw. Potem zmieniłem barwy narodowe i niezapomniane było wygranie z Hiszpanią mistrzostwa świata w 2005 r. A jako trener najbardziej cenię pierwszą wygraną Ligi Mistrzów z Ciudad Real. Mam nadzieję przeżywać w Kielcach równie piękne chwile.