Ciekawe, jak w tej rywalizacji odnajdą się rodowici Brazylijczycy grający dla... Portugalii. A jest ich aż trzech. Szlak przetarł Deco. Po sześciu latach spędzonych w lidze portugalskiej błyskotliwy pomocnik otrzymał tamtejszy paszport, a w 2003 roku powołanie do kadry. Stał za tym ówczesny selekcjoner Portugalczyków - Brazylijczyk, a jakże - Luis Felipe Scolari.
Nowych rodaków Deco przekonał do siebie błyskawicznie. W reprezentacyjnym debiucie strzelił bramkę na wagę zwycięstwa nad... Brazylią, a w 2004 roku poprowadził Portugalię do wicemistrzostwa Europy. Gdy przed kolejnym EURO Scolari znów sięgnął po Brazylijczyka, protestów nie było. Obrońca Pepe odwdzięczył się najlepiej, jak umiał - strzelił pierwszą bramkę dla Portugalii w mistrzostwach Europy 2008 (w meczu z Turcją). Po tamtym turnieju Brazylijczyk Scolari przestał być selekcjonerem, ale kilkanaście miesięcy później kolejny jego rodak dostał atrakcyjny prezent w stylu "dwa w jednym": paszport i koszulkę reprezentacji Portugalii. Mowa o Liedsonie.
- W Portugalii czuję się jak w domu - tłumaczył powody swojej decyzji napastnik Sportingu Lizbona, który podobnie jak Deco i Pepe zaliczył prawdziwe wejście smoka do portugalskiej kadry. Zadebiutował we wrześniowym meczu eliminacyjnym z Danią, wszedł po przerwie, a w 85. minucie strzelił gola, który dał Portugalii remis 1:1. W RPA też już zaliczył jedno trafienie. Cała trójka na łamach portugalskich mediów zapowiada pełną mobilizację.
- Chcę rewanżu za porażkę 2:6 w ostatnim meczu towarzyskim między nami - mówi Pepe.
- W tym meczu oddam za Portugalię duszę i serce. Choć jeśli strzelę gola, to cieszył się nie będę - zapowiada z kolei Deco.
Natomiast Liedson, który zagra przeciw Brazylii pierwszy raz, liczy na wsparcie najbliższych. - W mojej rodzinie nie ma żadnych podziałów. Wszyscy będą kibicowali mi i Portugalii - zdradza urodzony w Brazylii napastnik.