- Duża nagroda pieniężna? Nic o tym nie wiedziałem. A obcokrajowcom też przysługuje? - dopytywał się wyraźnie zaskoczony Lepistoe, który jak zwykle imponował skromnością po sukcesie Adama i stawał dyskretnie z boku, gdy na Małysza spadały wszystkie laury.
Przeczytaj koniecznie: Adam Małysz: Olimpijska spowiedź Orła z Wisły
Nawet polscy kibice w Whistler nie bardzo kojarzyli cichego Fina. Gdy po dekoracji w centrum miasteczka Małysza oblegli ludzie z biało-czerwonymi flagami, jedna z fanek zawołała: "Panie trenerze, proszę o autograf na koszulce". Tyle tylko, że zwracała się do stojącego obok Lepistoe prezesa PZN Apoloniusza Tajnera...
Gdy Lepistoe usłyszał, że może otrzymać co najmniej 150 tys. złotych, za głowę się złapał. - A ile to na euro? 40 tysięcy? Ojej, co ja zrobię z takimi pieniędzmi? - serio zastanawiał się Fin. - Auto już mam, a wakacje spędzam tylko we własnym domu w Lahti. Chyba schowam tę kasę na koncie i tyle.