Legenda skoków nie uniknęła fali krytyki, ale nie była ona związana z występem Biało-czerwonych w Sapporo. Do tego nie można było mieć większych zarzutów. Kamil Stoch w sobotę pobił rekord japońskiej skoczni, lecąc na 148,5 metra. W niedzielę w czołowej piętnastce znalazło się trzech Polaków, a do finału weszła cała szóstka.
Krytyka pojawiła się w związku ze skokami na mistrzostwach świata juniorów. Polacy zajęli w Lahti drużynowo szóste miejsce i zdecydowanie rozczarowali. - Tak cieszyli się nasi konkurenci podczas wczorajszego konkursu drużynowego mistrzostw świata juniorów. Gratulujemy reprezentacji Niemiec pierwszego miejsca i obrony tytułu. Polacy zajęli szóste miejsce, ale i my jeszcze wrócimy na szczyt, by tak się cieszyć - napisał Małysz na swoim Facebooku.
Małyszowi zebrało się za opiekę, którą otoczono mniej utytułowanych zawodników. - Niemcy mają zaplecze... Polska niestety nie... U nas kadra A ma średnią ok. 30 lat... O czymś to świadczy. Za 2-3 lata nasza elita skończy karierę i będzie dołek i pustka - napisał jeden z fanów w komentarzu z największą liczbą reakcji.
- Nie potrafię zrozumieć, czemu tak bardzo zaniedbano młodzików. Szykuje się wielka przepaść jak w piłce ręcznej. Cieszyliśmy się, poodchodzili "starzy" piłkarze ręczni i mówiąc kolokwialnie, dupa. Tutaj niestety zapowiada się to samo. Szkoda, że (powtarzam jestem ogromnym fanem skoków narciarskich), Tajner zaniedbał biegi narciarskie oraz biatlon, a mimo to nie widać świetlanej przyszłości dla młodych. Tak to jest z tymi związkami, za dużo kasy znika na działaczy, za mało dostają sportowcy - wtóruje mu pan Krystian.
Odbiór słabych wyników polskich juniorów spotęgowały też słowa Klemensa Murańki, który mówił, że słabsi zawodnicy muszą sobie dorabiać. - Wykonujemy pracę, za którą mamy nic - mówił w wywiadzie dla SkiJumping.pl.