Na skoczni w Kuusamo (K-120) błyszczeli Austriacy. Drużynowo zdeklasowali wszystkich, a w konkursie indywidualnym triumfował Andreas Kofler przed Thomasem Morgensternem. Obaj pofrunęli w niedzielę najdalej - po 145,5 m. Za nimi był mistrz olimpijski Simon Ammann.
Adam Małysz uzyskał w niedzielny poranek największą odległość kwalifikacji - 138,5 m, choć uczestniczyć w niej nie musiał. Niestety, w konkursie było już dużo gorzej. "Orzeł z Wisły" miał niezbyt dobre warunki. Skoczył 133,5 oraz 130 m, przesuwając się po drugiej próbie z 12. na 9. pozycję. Dzięki temu nadal nie będzie musiał uczestniczyć we wtorek w kwalifikacji do kolejnego konkursu PŚ - w Kuopio. Liczył chyba jednak na więcej.
- Myślę, że Adam latał tak, jak pozwalało mu samopoczucie - powiedział Jan Szturc, jego wujek i pierwszy trener. - Zapewne w kwalifikacji jego kolano nie bolało jeszcze tak bardzo jak potem, w konkursie. Skakał ze świadomością, że nie może jeszcze w pełni wykorzystać swoich możliwości. I na progu skoczni nie było tego mocnego odejścia, z którego słynie.
Występy pozostałych polskich skoczków można skwitować stwierdzeniem, że przez dwa dni całej grupie udał się jeden skok: druga próba Krzysztofa Miętusa w konkursie drużynowym. Kamil Stoch i Dawid Kubacki nie odnaleźli jeszcze znakomitej formy z jesieni.
- Nie najlepiej spisywali się na progu i w powietrzu. Wygląda na to, że brakowało im oskakania na śniegu - ocenił Jan Szturc. - Miejmy nadzieję, że będzie im dane szybko to nadrobić.