Michał Listkiewicz

i

Autor: East News

Michał Listkiewicz: Igrzyska za drutami

2014-09-09 8:00

Wzruszające były obchody rocznicy wybuchu II wojny światowej w byłym obozie jenieckim Woldenberg. Ukryty wśród lubuskich lasów i jezior Dobiegniew był w czasie wojny największym w Polsce obozem jenieckim. Nasi oficerowie nie poddawali się, oprócz działalności konspiracyjnej prowadzili ożywione życie kulturalne i sportowe.

Właśnie za sprawą igrzysk olimpijskich za drutami stał się oflag II C wzorem, jak godnie przetrwać czas niewoli. Wspaniały aktor Kazimierz Rudzki, wielki trener Ryszard Koncewicz, profesorowie, dziennikarze, artyści - setki jeńców Woldenberga stanowiły po wojnie elitę społeczną Polski.

Jutro w Muzeum Sportu w Warszawie zostanie otwarta wystawa poświęcona tym wspaniałym ludziom. W dobie ogłupiających wrzasków na imprezach sportowych jako jeden z nielicznych nie dałem się ogłupić wodzirejowi i mecz siatkarzy na Stadionie Narodowym po prostu oglądałem - powrót do sportu w najszlachetniejszej jego formie każdemu dobrze zrobi. A do Dobiegniewa warto się wybrać nie tylko na grzyby (zatrzęsienie), także do dawnego obozu jenieckiego, w którym walkę bez broni w ponurych czasach toczyli polscy oficerowie.

Michał Listkiewicz: Kanadyjczycy pokochali Agnieszkę Radwańską

Wracając do siatkówki: mecz z Serbią oglądałem na telebimie, choć siedziałem na stadionie. Eksperyment się powiódł, pacjent zmarł. Z 65 tysięcy widzów niewielu widziało więcej niż maleńkie ludziki i piłkę pingpongową. Do tego wymuszane podskakiwanie, wymachiwanie, śpiewanie, tańczenie i klaskanie na rozkaz. Ludzie w kwiecie wieku zachowywali się jak po spożyciu grzybków halucynogennych.

Mecz zszedł na dalszy plan, najwięcej działo się, gdy grę przerwano, wtedy spiker i jego pomagier z bębnem mieli swoje wielkie chwile. Na szczęście wszystko wróciło do normy i teraz mistrzostwa są impreza sportową, nie jarmarczną.

Owszem, można do Filharmonii Narodowej zaprosić Golców, Bayer Full czy inną Dodę. Tylko po co? Siatkówka jest wystarczająco piękną grą, by nie psuć jej ogłuszającym jazgotem pseudomuzyki, histerią spikera czy falowaniem ciężkich pup.

Mam nadzieję, że na meczach piłkarzy będzie "po bożemu": spiker odczyta składy, w czasie meczu poda nazwiska strzelców bramek. No, Polaków może wyczytywać trochę głośniej niż rywali. Kibic poradzi sobie z dopingowaniem bez spikera. Taka już jego natura.

KLIKNIJ: Polub Gwizdek24.pl na Facebooku i bądź na bieżąco!

ZAPISZ SIĘ: Codzienne wiadomości Gwizdek24.pl na e-mail

Nasi Partnerzy polecają

Najnowsze