- To wszystko przez kłopoty z kolanem, które Piotrek ma już od roku. Zaleziono w nim jakieś ciało gąbczaste, ale nie było dotąd powodu, by je usuwać. Nawet gdy miesiąc temu coś mu tam tryknęło podczas treningu w Spale. Chłopak mógł jednak nadal rzucać. A teraz pisze, że nie tylko nie może rzucać, ale z trudem chodzi - wyjawia nam Witold Suski (63 l.), trener Małachowskiego.
Dzisiaj Małachowski ma powrócić do kraju. Zaraz potem czekają go badania w Carolina Medical Center w Warszawie. Dopiero potem będzie można stwierdzić, na czym polega uraz i jak go leczyć.
- Nie ma powodu, aby być pesymistą. Przecież po niedawnym urazie nic złego się nie działo i wystarczyły leki przeciwzapalne - mówi dr Robert Śmigielski, który przebywa w Barcelonie, a w przeszłości dwukrotnie operował Małachowskiego. - Poczekajmy, co wykażą badania. Jeżeli będzie potrzebna operacja, przylecę do Warszawy i ją przeprowadzę.
Przyjaciel Małachowskiego, kulomiot Tomasz Majewski (30 l.), też wierzy, że kontuzja nie przekreśli planów kolegi. - Mam nadzieję, że obaj wystartujemy za pięć tygodni w mistrzostwach świata w Korei - mówi mistrz olimpijski.
To już trzeci sezon znakomitego dyskobola, który przebiega pod znakiem kontuzji. W roku 2009 miał operowany palec, rok temu - przepuklinę miednicową. - Piotr ostatnio prezentował się na treningach bardzo dobrze i było widać, że stać go na bardzo wiele. Szkoda tego pecha, który ciągnie się trzeci rok - wzdycha trener Suski. - Bo to jest taki twardziel, który o bólu mówi dopiero wtedy, kiedy trening jest niemożliwy. Dlatego jestem tylko umiarkowanym optymistą.