To nie piłka nożna była jego pierwszą sportową miłością. Jako 12-latek uprawiał taniec towarzyski, jeździł nawet na turnieje, na których występował w parze z siostrą.
Straszny uparciuch
Jak sam przyznaje, jeśli już wyznaczy sobie jakiś cel, za wszelką cenę musi go osiągnąć. - Jestem uparciuchem, a to pozwala mi osiągać życiowe sukcesy. Poza tym cenię sobie punktualność, nienawidzę się spóźniać - mówi o sobie Tytoń.
Nienawidzi słońca
Ma dziwne upodobania, jeśli chodzi o pogodę. Najbardziej lubi, gdy... pada deszcz. Wtedy gra najlepiej. Twierdzi, że od pogody uzależniony jest jego humor i to, jak się zachowuje.
- Nienawidzę słońca! Kiedy jest bardzo ciepło, męczę się - zdradza.
To świetny kucharz
Uwielbia słodycze, które często sam sobie przygotowuje. Godzinami potrafi oglądać programy kulinarne i notować przepisy. Potem rusza do kuchni i piecze ciasta dla siebie i rodziny.
Miłośnik przyrody
Tytoń to niezwykle rodzinny człowiek. W kwietniu urodziła mu się córeczka Maja, w którą jest wpatrzony jak w obrazek. - Marzy mi się wielki dom z ogrodem, w którym spędzałbym czas z rodziną. Gdybym nie był piłkarzem, to pewnie zostałbym ogrodnikiem. Kocham zieleń. Chciałbym kiedyś mieć taki traktorek, którym ścinałbym trawę - mówi Tytoń.
Jest bardzo religijny. Przed rzutem karnym wykonywanym przez Karagounisa na chwilę przyklęknął w bramce i się przeżegnał.
- Wierzę w przeznaczenie i w to, że Bóg pomaga mi w ważnych momentach. Dziękuję mu, że było mi dane zrobić coś takiego - wzruszał się po spotkaniu z Grecją.