O tym, że prezydent Duda zostanie zgłoszony do MKOl jako polski kandydat na członka rzeczywistego, pisaliśmy w ubiegłym tygodniu. Pomysł ten został przedstawiony 12 grudnia na zarządzie Polskiego Komitetu Olimpijskiego bez wcześniejszej zapowiedzi, w punkcie „Sprawy bieżące”, co zaskoczyło wielu delegatów. Ostatecznie 29 było za, 4 przeciw, a 6 wstrzymało się od głosu. – W uzgodnieniach kuluarowych dostaliśmy informację, że ta kandydatura będzie bardzo dobra. Prezydent Duda cały czas wspiera olimpizm, nie tylko polski, lecz także światowy. Jest to osoba wielce zasłużona nie tylko dla polskiego, ale i dla międzynarodowego sportu. Ma bardzo dobre kontakty międzynarodowe, także z przewodniczącym MKOl Thomasem Bachem. Nie ukrywam, że dostaliśmy sygnał, iż zgłoszenie takiej kandydatury zostanie bardzo dobrze odebrane – tak prezes PKOl Radosław Piesiewicz skomentował kulisy wyboru w rozmowie z „Super Expressem”.
Jednak sposób wyboru i osoba kandydata wzbudziły mnóstwo kontrowersji w świecie sportowym i politycznym. Choć od śmierci legendy polskiego sportu Ireny Szewińskiej żaden Polak nie zasiada w strukturach MKOl jako członek rzeczywisty, to w ruchu olimpijskim działa srebrna medalistka igrzysk w Pekinu i Rio de Janeiro Maja Włoszczowska, która od 2021 działa w Komisji Zawodniczej i na tej podstawie ma status członka tego gremium. Są głosy, że zaszkodzi to jej karierze.
– W MKOl reprezentuje nas dzisiaj Maja Włoszczowska, która ma wszelkie szanse, aby za kilka lat znaleźć się w gronie ścisłego Zarządu tej organizacji. Procedury i przepisy zawarte w karcie olimpijskiej uniemożliwią jej to, kiedy w puli członków pojawi się teraz kolejny Polak – skomentował dla „SE” Tomasz Chamera, prezes Polskiego Związku Żeglarskiego, członek zarządu PKOl. – Jeśli chcemy zwiększyć nasz potencjał osobowy, co jest słusznym założeniem, trzeba dokonać kompleksowej analizy i dyskusji, której efektem będzie podjęcie jak najlepszej decyzji dla polskiego sportu – dodał Chamera, który głosował przeciw wnioskowi ws. Dudy.
– Nie poparłem tego wniosku, bo no nie tak powinna wyglądać procedura. Szacunek dla stanowiska głowy państwa nie pozwala mi na rozpatrywanie kandydatury, względem której rekomendacja nie pojawiła się w rozesłanym wcześniej programie obrad Zarządu. Tak istotne dla polskiego sportu sprawy wymagają dyskusji i analizy, a nie oczekiwania natychmiastowego głosowania na życzenie prezesa, czegoś co nagle „wrzuca” do spraw różnych – konkluduje Chamera.
Wiemy, ile może zarobić Andrzej Duda w MKOl! Roczna pensja w dolarach czeka na polskiego prezydenta
Nie był zresztą jedynym przeciwnym kandydaturze prezydenta RP uczestnikiem obrad PKOl.
– Potwierdzam, że głosowałem przeciw i nie wstydzę się tego – nie ukrywa w rozmowie z „SE” Adam Korol, mistrz olimpijski z 2008 r., prezes Polskiego Związku Towarzystw Wioślarskich, wiceprezes PKOl. – Szanuję urząd prezydenta, ale bardziej chodzi mi o to, że w gronie PKOl nie wiedzieliśmy wcześniej o tej rekomendacji, nie mogliśmy, a stanowczo powinniśmy podyskutować o innych kandydaturach. Przy całym szacunku dla pana prezydenta uważam, że lepszym kandydatem byłby któryś z wybitnych polskich sportowców. A tych nam nie brakuje. Miejsce w MKOl powinno być dla osób,które od wielu lat są w sporcie i które miały wybitne kariery sportowe, tak jak prezes MKOl Thomas Bach, mistrz olimpijski. Trudno mi wyobrazić sobie, by np. do stowarzyszeń artystów czy muzyków przyjmować kogoś spoza środowiska – podkreślił Korol.
Prezes PKOl Radosław Piesiewicz w wywiadzie dla „SE” po decyzji ws. Dudy powiedział, że ta kandydatura wynikła z zakulisowych rozmów z MKOl, co sugerowałoby, że sprawa jest praktycznie przesądzona.
Mąż Szewińskiej nie daje szans Dudzie
Innego zdania jest Janusz Szewiński, mąż i trener Ireny Szewińskiej, siedmiokrotnej medalistki olimpijskiej i członkini MKOl, która do śmierci w 2018 roku była ostatnim polskim członkiem rzeczywistym Międzynarodowego Komitetu Olimpijskiego.
– Znam kulisy działania MKOl, bo byłem dość blisko tego i wiem, że pan prezydent nie ma najmniejszych szans, by zostać wybranym do MKOl. Nie powinien narażać swojego prestiżu podejmując takie starania, bo szans nie ma – mówi „Super Expressowi” mąż najsłynniejszej polskiej lekkoatletki w historii. – Nie wchodzi też w grę honorowe członkostwo, o którym pojawiły się głosy. Do tego trzeba być najpierw członkiem rzeczywistym. A osobiście uważam, że w MKOl powinien się znaleźć raczej któryś z polskich sportowców, a nie polityk – dodaje Szewiński i przy okazji rzucił światło na kulisy wyboru do MKOl jego małżonki.
– Kandydatura Ireny pojawiła się w roku 1996, gdy z członkostwa w MKOl zrezygnował Włodzimierz Reczek – wspomina Szewiński. – Rozważane były też inne, między innymi prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego czy profesora Wojciecha Lipońskiego. Podczas igrzysk 1996 w Atlancie Kwaśniewski kilkakrotnie rozmawiał z Juanem Antonio Samaranchem, szefem MKOl. Usłyszał, że kandydatura może być aktualna, gdy przestanie on być prezydentem. Zaraz potem Samaranch powiedział Irenie, że chciałby ją widzieć w MKOl, byle poparł ją Kwaśniewski. Prezydent zadeklarował, że ją poprze. Irena dostała wkrótce rekomendację PKOl, a w roku 1998 wybrał ją do swego grona MKOl – kończy Szewiński.