Kawęcki, który w poprzednim czempionacie świata (2017) zajął miejsca 17. i 18. W tym roku plasuje się na 13. pozycji w tabeli światowej na swoim koronnym dystansie 200 m grzbietem.
- Tamte mistrzostwa traktuję jako nauczkę – deklaruje Radosław Kawęcki „Super Expressowi”. - Brakowało mi wtedy pewności siebie. Teraz mam znacznie więcej wiary w siebie, a to dzięki wykonanej pracy treningowej i współpracy z psychologiem od września. W tym roku szybciej pływałem na treningach niż dwa lata temu. No i mam głowę luźniejszą. A głowa jest bardzo ważna w każdej dyscyplinie. Teraz chcę wejść do finału, a potem walczyć o wszystko.
Dwa lata temu jego partnerka, eks-pływaczka Agata Korc oczekiwała dziecka. Tadzio urodził się w listopadzie 2017 r.
- Od niego czerpię teraz wiele energii – mówi o synku rekordzista Polski. - Tadzio pływać jeszcze nie potrafi, ale chętnie bawi się w wodzie i oswaja się z nią.
Kawecki nie doczekał się jak dotąd medalu olimpijskiego.
- Ale wcale nie wykreślam go z moich planów – zapewnia. - Brak tego sukcesu raczej mnie dodatkowo motywuje. Jestem jeszcze młody, nie zamierzam kończyć kariery Najlepsze w sporcie jest jeszcze przede mną (śmiech). Pragnienie sukcesu jest we mnie podobne jak pprzed igrzyskami w Rio. Tylko że podczas zawodów nie myślę o wywalczeniu sukcesu, ale o tym, by dobrze wypaść.
W stylu grzbietowym grzbietowym specjalizuje się od kilkunastu lat – najpierw pod kierunkiem trenera Jacka Miciula, a od roku 2014 - pod okiem Pawła Słomińskiego, współautora sukcesów Otylii Jędrzejczak.
- I po tylu latach nadal lubię ten styl – deklaruje. - Fajnie jest patrzeć na niebo pływając grzbietem na otwartym basenie. Jeżeli słońce nie świeci mocno w oczy…