Tor na Blackcomb Mountain kosztował prawie 105 mln dolarów. Ma 1450 m długości i 152 m spadku, na jego trasie jest 16 wiraży. Już na trzecim z nich sanki osiagają 80 km/h i prowadzą na ciasny czwarty, na 7. wirażu zawodnik przekracza 100 km/h, na 11. - 130 km/h. A przed 16., który zawraca jego sanki o 180 stopni ma na liczniku 150 km/h.
Zobacz koniecznie: Areny Vancouver 2010: Tu Polacy powalczą o medale
Przeciążenia w trakcie jazdy sięgaja 3,5 g, co oznacza, że ciało 80-kilogramowego zawodnika waży ok. 280 kg. Trzeba mieć zdrowie by w tych warunkach sterować sankami z centymetrową precyzją. Ale jazda tą trasą bije na głowę atrakcje najbardziej zwariowanej kolejki w wesołym miasteczku. Frajda jest ogromna.Obraz z toru transmituje 36 kamer, czas mierzony jest w 42 miejscach na trasie. Whistler Sliding Centre robi imponujące wrażenie.
Patrz też: Vancouver 2010: Analiza szans Polaków
Na Balckcomb Mountain reprezentuje nas Ewelina Staszulonek (25 l.), twarda dziewczyna, która dwa lata temu doznała otwartego złamania (!) nogi po wypadku na torze w Cesenie, ale zdążyła wrócić do olimpijskiej formy. I Maciej Kurowski (23 l.), który został na igrzyska wysłany trochę "na kredyt". Zajął w PŚ 18. miejsce, do kwalifikacji wymagane było 16., ale PKOl. przymknął oko. Medali w saneczkarstwie w Whistler nie oczekujemy, ale zebrania kapitału olimpijskiego doświadczenia, które może zaprocentować w Soczi.
Tor jest piękny, ale jednocześnie trudny i niebezpieczny. Podczas treningu na 13. zakręcie wywrotkę miała Rumunka Violeta Stramaturaru (21 l.). Mocno uderzyła głową o lód i straciła przytomność. W tym miejscu sanki pędzą ok. 140 km/h.