Najpierw zachwycili nas wspaniali, waleczni szpadziści, ale też Tomek Majewski, który machnął w eliminacjach kulą jak Władek Komar w Monachium, wioślarska czwórka, ale i Szymon Majewski, który wyraźnie przypomniał sobie, jak przyjemnie stać na olimpijskim podium. Wreszcie siatkarki, które sprawiły Wenezuelkom straszliwe manto. Od ponurej atmosfery "nic nam nie idzie" jeszcze daleko do oparów triumfu, ale tendencja wyraźnie się zmieniła.Już nie tylko naszych leją, ale i naszym się zdarza ograć kogoś bez litości.
Czy istnieje coś takiego jak duch w drużynie? Mam pewność, że istnieje jako wstrętny koszmar duszący wszelką nadzieję, odbierający śmiałość i sportowy impet - oglądaliśmy jego działanie przez tydzień. Teraz pora na dobrego ducha...