Kontuzja lewej stopy odniesiona przez Polkę w trakcie treningów we Włoszech zaczyna już pomału żyć własnym życiem. Sama Justyna ucina wszystkie pytania o stan zdrowia, jest gotowa ryzykować, odkładając dokładniejsze badanie lekarskie na drugi tydzień igrzysk.
Przeczytaj także: SOCZI 2014. Władysław Tretiak i Irina Rodnina zapalili znicz olimpijski - kim oni są?
Nie wiadomo, co tak naprawdę stało się naszej biegaczce, a to otwiera pole do spekulacji. Norweskie media już nawet ogłosiły, że Kowalczyk ma pękniętą stopę i że miało to potwierdzić prześwietlenie. Ból jest szczególnie dotkliwy w biegu stylem klasycznym.
Justyna mówi o urazie z wyraźną niechęcią. - Ze stopą jest tak, jak było - skwitowała po jednym z treningów na Krasnej Polanie, dodając, że zdecydowała się walczyć mimo kłopotów. - Przede mną bardzo ważne biegi indywidualne, z których 10 km klasykiem jest drugie. Gdyby było na odwrót, to również nie robiłabym potrzebnych badań. Potem będzie dłuższa przerwa w startach na igrzyskach i będzie czas na badania. Wtedy będziemy wiedzieli, co jest grane i jak to leczyć po igrzyskach. Od badań nie przestanie przecież boleć. A ja postarałam się nawet zrezygnować ze środków przeciwbólowych.
Kowalczyk chętniej komentuje sprawy czysto sportowe.
- W swoim sportowym życiu miałam osiem biegów indywidualnych na igrzyskach olimpijskich. Nie zawsze była o walka o medale, ale nikt nie może powiedzieć, że nie dałam z siebie stu procent. I w tym biegu będę walczyć. Mam nadzieję, że podejmę taką samą walkę, jak na innych igrzyskach Więcej nie mogę powiedzieć, bo sama nie wiem - mówi przed biegiem łączonym.