- Trochę mnie to uwiera - przyznaje kulomiot kilka dni przed rozpoczęciem letniego sezonu. - Jestem gotów do startów, a samopoczucie mam znacznie lepsze niż przed rokiem. Wtedy na początku nie mogłem uzyskać nawet 20 metrów, teraz zamierzam pchnąć ponad 20,50. Stać mnie na to.
Zobacz również: Helikopter przerwał mecz. Lądował na boisku w Mysłowicach WIDEO
"Super Express" - A 22 metry uda się przekroczyć? Brakuje 5 centymetrów
Tomasz Majewski: - Nie mogę tego obiecać. Jeżeli w tym roku będę uzyskiwał dobre wyniki i potem przepracuję dobrze kolejny sezon, to może się uda. Maksymalną motywację będę miał podczas igrzysk 2016 w Rio. Na razie podpieram się przykładem Amerykanina Cantwella. Jest o rok starszy ode mnie, przeszedł dwie operacje, miał półtora sezonu w plecy, ale niedawno na rozgrzewce przed konkursem na Jamajce pchnął powyżej rekordu świata. Powyżej 23 metrów.
- Czyli nie jest tak, że najlepsze ma pan już za sobą...
- Jeszcze nie postawiłem na sobie krzyżyka. 33 lata to nie jest wiek, by zawieszać pantofle na kołku. Większość światowej czołówki jest w moim wieku lub starsza. Minęły wprawdzie czasy, gdy wysoki poziom przychodził mi łatwiej. Teraz muszę ciężej pracować, dłużej poddawać się fizjoterapii, ale też doświadczenie pozwala mi wykonywać ćwiczenia treningowe lepiej i mądrzej. Gdybym taką głowę miał 10 lat temu, może mój rekord życiowy wynosiłby nawet 22,50, a nie 21,95 m.
- Czy te 2 lata bez miejsca na podium czempionatów nie obniżyły pana wynagrodzeń za starty?
- Zachowuję swoją wartość, tak jak dzieła sztuki. Nie schodzę poniżej. A jeżeli ktoś chce moją wartość obniżyć, to nie korzystam.