Tragedia, jakiej tamtego dnia doznali Brazylijczycy, obiegła cały świat. Drużyna podróżowała do kolumbijskiego miasta Medellin, by rozegrać finał Copa Sudamericana. Będąc już jednak blisko celu, samolot rozbił się w górach na wysokości 2600 metrów. Późniejsza analiza całego zdarzenia wykazała, że maszyna miała nieco zbyt mało paliwa w odniesieniu do trasy, jaką zamierzała pokonać. W bezpośredniej sytuacji zagrożenia wypadkiem, pilotom nie udało się już uratować sytuacji.
Rozmiary katastrofy były bardzo duże. Na miejscu zginęło 71 osób - członkowie zespołu, dziennikarze oraz załoga samolotu. Jeden z zawodników, Marcos Danilo Padilha, zdołał przetrwać moment wypadku, ale zmarł kilka godzin później w szpitalu. Uratowało się tylko 6 osób. 3 grudnia 2016 roku odbył się pogrzeb ofiar katastrofy na stadionie Arena Conda. W uroczystościach wzięło udział 100 tysięcy ludzi, a w Brazylii zarządzono 3-dniową żałobę narodową.
Teraz Chapecoense znów nie przechodzi łatwych momentów, choć oczywiście bez porównania z tym, co spotkało klub trzy lata temu. Obecnie chodzi bowiem wyłącznie o problemy sportowe - na trzy kolejki przed końcem brazylijskiej Serie A klub jest już pewny spadku do niższej klasy rozgrywkowej. Zadecydowała o tym ostatecznie domowa porażka 0:1 z Botafogo.
Przedstawiciele klubu już zapowiedzieli, że chcą szybko powrócić do grona elity.