Skutki trenowania na całego pod okiem trenera kadry Krzysztofa Kaliszewskiego okazały się obiecujące. 30-letni młociarz zajmuje 11. miejsce na europejskiej liście sezonu 2010 z wynikiem 78,18 m. Wyprzedza eks-mistrza olimpijskiego i wicemistrza świata Szymona Ziółkowskiego, którego niedawno pokonał trzeci raz w życiu.
- W duszy jestem głównie sportowcem, a nie urzędnikiem - deklaruje Kondratowicz w rozmowie z "Super Expressem". - Gdy tylko w miarę ułożyłem sobie sytuację materialną, wróciłem do lekkoatletyki. Moje ciało nie było sflaczałe, bo cały czas trochę ćwiczyłem. Przebiegłem na przykład maraton - opowiada. - Ale zbyt krótko jeszcze prowadzę specjalistyczny trening, żeby znów rzucać 80 metrów, jak kilka lat temu. Choć oczywiście wierzę, że znów mi się to uda. Może za rok... O ile wytrzymam finansowo, bo na razie żyję z oszczędności. Stypendium nie mam, a pomoc klubu jest bardzo skromna.
Żeby dostać stypendium kadrowe, trzeba w mistrzostwach Europy znaleźć się w czołowej ósemce.
- I taki właśnie jest mój cel: ósemka - deklaruje. - W tym roku możliwość progresu widzę do granicy 79 metrów. Niedawno poprawiłem bowiem o 75 centymetrów rekord życiowy cięższym, 9-kilogramowym młotem (startowy waży 7,26 kg - przyp. red.).
Jego rekord życiowy z roku 2003 wynosi 81,35 m. Kondratowicz ma w dorobku srebro ME juniorów 1999 i brąz MŚ juniorów 1998. Po igrzyskach w Atenach 2004 poświęcił się pracy.
- Powiem tak oględnie, że w ministerstwie przykładam rękę do kontroli podatków - wyjawia młociarz. - A teraz, gdy mam urlop, niespodziewanie trochę tęsknię do swojej pracy zawodowej. No bo w końcu kilka lat jej poświęciłem...