O wpadce Wawrzyniaka poinformował na oficjalnej stronie ateński klub, nie podając, o jaką substancję chodzi. W komunikacie użyto sformułowania "nietypowe wyniki analizy". Panathinaikos zdradził też, że polski obrońca w lutym i w marcu poddany był czterokrotnie kontrolom, ale za każdym razem wynik był negatywny.
Wczoraj "Koniczynki" grały ważny wyjazdowy mecz z PAOK Saloniki (wygrały 1:0), ale Wawrzyniak został w Atenach. Zaciekawionych powodami jego absencji dziennikarzy poinformowano najpierw, że piłkarz ma drobne problemy zdrowotne. Wreszcie klubowe władze zdradziły prawdę.
- Nie wiem, co powiedzieć, jestem w szoku! Na razie nie chcę tego komentować, poczekajmy na wyniki badań próbki B - powiedział Kuba greckim dziennikarzom.
Jeżeli reprezentantowi Polski nie uda się udowodnić swojej niewinności, to niemal na pewno jego kariera w Panathinaikosie się skończy. Jest tam wypożyczony i po finiszu ligowych rozgrywek ateńczycy mieli podjąć decyzję, czy zapłacą Legii drugą ratę za sprowadzonego kilka miesięcy temu zawodnika. Trudno się spodziewać, żeby chcieli wykupić dopingowicza...