Turniej rozegrany przed czternastoma laty w Niemczech na stałe wpisał się do serc sympatyków futbolu. Wisienką na torcie bez wątpienia była doskonała postawa reprezentacji Włoch, która w półfinale wyeliminowała gospodarzy po dwóch golach w samej końcówce dogrywki, a w finale rozprawiła się z Francją po rzutach karnych. Najpierw jednak ekipa "Squadra Azzurra" biła się w grupie, w której przyszło jej zmierzyć się z USA, Czechami oraz Ghaną.
Na polskie stadiony wejdzie WIĘCEJ KIBICÓW! Już wszystko jasne
I - jak się okazuje - właśnie w starciu dwóch ostatnich wymienionych zespołów mogło dojść do czynu korupcyjnego. Tak przynajmniej twierdzi ówczesny numer jeden w ghańskiej bramce, Richard Kingston. - Przed meczem z Czechami, który musieliśmy wygrać, zadzwonił do mnie pewien biznesmen z Ghany. Gdy się spotkaliśmy przyprowadził ludzi, którzy złożyli mi ofertę - dostałbym 300 tysięcy dolarów gdybym wpuścił dwie bramki. Nie zgodziłem się, zagrałem znakomicie i wygraliśmy 2:0 - wyznał golkiper w "Max TV".
Pozostaje się wyłącznie cieszyć, że piłkarz zachował chłodną głowę i oparł się pokusie łatwego zarobienia wielkich pieniędzy. Wszyscy Ghańczycy z pewnością wspominają niemiecki turniej do dzisiaj - udało im się bowiem dostać do fazy pucharowej, gdzie spotkali się z broniącymi tytułu mistrzów świata Brazylijczykami. Ci okazali się już za silni i spokojnie pokonali przeciwnika z Afryki 3:0.