Dean Richards przez lata był jednym z najlepszych rugbistów w Anglii, potem został znakomitym trenerem. Ostatnio był nawet wymieniany jako kandydat do poprowadzenia reprezentacji kraju. Zamiast tego będzie miał mnóstwo wolnego czasu. Właśnie dostał trzyletni zakaz pracy w rugby, a jego klub musi zapłacić 259 tysięcy funtów (ponad 1,2 miliona złotych) grzywny!
Wszystko przez "krwawą aferę". Wyszło na jaw, że Richards dał swojemu zawodnikowi - Tomowi Williamsowi - fiolkę ze sztuczną krwią. W przepisach rugby jest zapis o "krwawej zmianie", która może zostać przeprowadzona tylko wtedy, gdy zawodnik znajdujący się na boisku odniesie kontuzję, w wyniku której pojawi się krew. Richards wykorzystał ten przepis. Jego zawodnik, korzystając z nieuwagi arbitrów, wysmarował się sztuczną krwią i został zastąpiony przez Nicka Evansa, który w samej końcówce meczu mógł dać Harlequins awans do półfinału Heineken Cup.
Ostatecznie drużyna Richardsa przegrała, a dziennikarze wykryli oszustwo. Teraz drużyna odpokutuje za swoje grzechy. Straciła dobre imię, menedżera, zawodnika (Williams dostał roczną dyskwalifikację) oraz mnóstwo pieniędzy.