Umowa opiewa na dwa lata, a obie strony podkreślają, że imprezą docelową są igrzyska w Londynie. Olimpijski akcent - pięć kółek - pojawił się zresztą na wielkim torcie podarowanym przez związek selekcjonerowi. Gdy prezes Przedpełski przekazywał Włochowi koszulkę z nazwiskiem Anastasi i napisem "2011", od razu dodał: - Później dopiszemy 2012, bo to dla nas najważniejszy rok i nadzieja na sukces na igrzyskach.
Chcę być na podium olimpijskim
Włoski trener doskonale zdaje sobie sprawę z dużych oczekiwań.
Patrz też: Andrea Anastasi przylatuje do Polski - po raz pierwszy jako trener reprezentacji
- To moje wielkie marzenie, by odnieść sukces w igrzyskach - przekonuje Anastasi, który w 2000 r. zdobył brąz olimpijski z reprezentacją Włoch. - Zrobię wszystko, żeby w Londynie wywalczyć podium - zadeklarował.
Anastasi był wczoraj rozluźniony i uśmiechnięty. Nie przejmuje się wielką presją medialną, jaka pojawi się, gdy rozpocznie pracę.
- Jestem Włochem i wciąż gadam, mogę mówić w kółko, rozmawiać z mediami ile wlezie - zapewnił. - To nie problem. Problem pojawi się wtedy, gdy moja drużyna będzie przegrywać mecze.
Zapraszam do Spały
Pierwszym asystentem Anastasiego zostanie Andrea Gardini, a specjalistą od przygotowania fizycznego inny rodak szkoleniowca, Giovanni Miale, pracujący na co dzień w Resovii. Trwają poszukiwania polskich współpracowników.
- Jestem otwartym człowiekiem, chcę współpracować z polskimi trenerami, moje treningi w Spale będą otwarte, zapraszam wszystkich - zadeklarował Anastasi, ale na razie nie zdradził, kogo z polskich szkoleniowców widziałby w swoim sztabie. - Na pewno musi być przy mnie fachowiec mówiący po polsku, to nieodzowne - stwierdził Włoch, który zapowiedział, że w marcu przyjedzie do Polski na 10 dni.
Prezes PZPS Mirosław Przedpełski: Nie wyrzucimy trenera po mistrzostwach europy
- Bardzo szczegółowo rozpracowaliśmy z Andreą plan przygotowań. Wszystko jest ustalone: ile razy ma być w Polsce, na jak długo przyjedzie. Pierwszym celem jest Liga Światowa, w której jesteśmy organizatorem finału i chcemy być po raz pierwszy w historii na podium. Potem mamy mistrzostwa Europy, ale nie ma mowy, by ewentualny gorszy wynik w tej imprezie oznaczał dymisję szkoleniowca. Planujemy długofalowo i takie decyzje byłyby nierozsądne i nielogiczne. Ubiegły rok nie był udany dla reprezentacji, wierzę, że z Anastasim rysuje się przed nami lepsza przyszłość.