Andrea Anastasi: Nie zawsze będziemy wygrywać

2011-09-15 4:00

Za polskimi siatkarzami spotkanie z Czechami, które decydowało o awansie do ćwierćfinału mistrzostw Europy. Trener Andrea Anastasi (51 l.) w rozmowie z "Super Expressem" mówi o nadziejach na przyszłość i odnosi się do dziwnego meczu ze Słowakami, który trzeba było przegrać.

- Jak trudna to sytuacja dla trenera, gdy nie chce, by jego zespół wygrał?

- Musiałem zmienić plan, gdy okazało się, że Bułgaria wygrała i nie ma szansy na pierwsze miejsce w grupie. Wpuściłem młodych, którzy grali zresztą bardzo dobrze.

- Zmiennicy wygrali pierwszego seta. A co by pan zrobił, gdyby wygrali mecz?

- Powiedziałem im: zróbcie, co w waszej mocy, bez obciążenia, stresu, co dla nich akurat było korzystne. Mogli grać na luzie.. Szczerze: takie jest życie, nie mieliśmy żadnego interesu w tym, by traktować to spotkanie tak jak pozostałe. To już dla mnie przeszłość. Dzień po meczu ze Słowacją byliśmy w Karlowych Warach i szykowaliśmy się do spotkania z Czechami. To było dla mnie najważniejsze.

- System rozgrywek, w którym dochodzi do tak kuriozalnych sytuacji, podoba się panu?

- To jest jak z samochodem: czasami możesz skręcić w lewo lub w prawo, musisz wybrać, co jest dla ciebie lepsze. Oczywiście, dzięki pewnemu układowi, nie wpadaliśmy w ćwierćfinale na Rosjan, ale w końcu i tak byśmy na nich trafili. Wszystkiego nie da się mieć pod kontrolą.

- Czuł pan podczas mistrzostw, że coś się zmieniło w grze zespołu od czasu nieudanego Memoriału Wagnera?

- To nie działa tak: OK, ucinamy nasze problemy i jesteśmy perfekcyjni. Nie, one zostaną, można tylko pewne rzeczy poprawiać. Zmienić wszystkiego - nie. Ten zespół jest młody i na pewno może się wciąż doskonalić. Proszę spojrzeć na kogoś takiego jak Michał Kubiak. Rok temu nikomu nawet przez myśl by nie przeszło, że mógłby wystąpić w reprezentacji podczas mistrzostw Europy. Gra z sercem, zaangażowaniem, walczy. Zresztą tak samo jak inni mniej doświadczeni zawodnicy. Widać, że im zależy, bo dostrzegam w ich twarzach sportową złość. Czy to zawsze da zwycięstwo? Jak to bywa w sporcie - pewnie nie, ale bardzo cenię takie podejście do gry.

Najnowsze