Skra już dwa razy (2008, 2010) była gospodarzem imprezy finałowej i za każdym razem kończyła na trzecim miejscu, co trudno było uznać za wielki sukces. Tym razem dostała Final Four "w promocji" od europejskiej federacji, pospiesznie szukającej chętnych na organizację turnieju. Klub z Bełchatowa musiał wyłożyć cztery razy mniejsze wpisowe niż zwykle (50 tys. euro zamiast 200 tys.), dzięki czemu ma szansę wyjść na swoje.
Poza tym gospodarzowi sprzyja losowanie, bo mistrz Polski zacznie w sobotnim półfinale od teoretycznie najsłabszego rywala, Arkasu Izmir. Dla Turków już sam awans do czołowej czwórki to sukces.
Drugą parę półfinałową tworzą potentaci, włoski obrońca tytułu (wygrywał LM aż trzy razy z rzędu!), najlepszy klubowy zespół świata Trentino oraz naszpikowany gwiazdami i dolarami od rosyjskich oligarchów, Zenit Kazań. Ale obu tych przeciwników Skra już pokonywała w pucharach, więc nie taki diabeł straszny.
- Już się cieszę na najważniejsze mecze w sezonie, spotkania o wysoką stawkę są najprzyjemniejsze - zapowiada w klubowym portalu niesamowicie zmotywowany Bartosz Kurek (24 l.). - Widać, że forma zwyżkuje, będzie dobrze - dodaje przyjmujący Skry i reprezentacji Polski.
Kurek jest przekonany, że Skra będzie walczyć o pełną pulę.
- To jeden z ważniejszych turniejów w naszym życiu, znowu mamy okazję grać o wspaniałe trofeum. Faworytów jest czterech, ale nie byłoby po co jechać do Łodzi, nie mówiąc, że chcemy wygrać ten turniej - komentuje.
Trener Andrea Anastasi: Stawiam na Skrę!
- Nadszedł już czas, żeby siatkarze Skry Bełchatów wywalczyli główne trofeum Ligi Mistrzów - mówi "Super Expressowi" Andrea Anastasi (52 l.), trener reprezentacji Polski. - Tworzą niesamowity zespół, mają wybitnych graczy i wszelkie dane ku temu, by wygrać Final Four. Stawiam na Skrę! Oczywiście nie zabraknie mnie w Łodzi na zawodach i zamienię się w Atlas Arenie w zwykłego kibica. Zapowiada się wspaniała impreza.