„Super Express”: – Co się wydarzyło w czwartym secie meczu w Rzeszowie?
Jurij Gladyr: – To była zbliżona sytuacja jak przed rokiem w Gdańsku (w 2023 r. Gladyr spiął się z kibicem obrażającym drużynę gości i ruszył w stronę trybun – red.), tyle że, mając tamto w pamięci, już wiedziałem jak się zachować. Wtedy trochę opadły mi klapki na oczy i poszedłem na widownię, by, powiedzmy, wyjaśnić z tym kolegą parę kwestii. Tutaj nie chciałem tego absolutnie robić, bo wiedziałem, że za takie coś grozi poważna kara, nawet trzy mecze dyskwalifikacji. Nie mógłbym sobie pozwolić, by osłabić w taki sposób zespół.
Siatkarski mistrz Polski podał ważną wiadomość. Jest decyzja w sprawie kluczowego gracza
– W pańskiej obronie stanął jednak Norbert Huber, który, z tego, co sam potem przyznał, nie przebierał w słowach.
– Tak było, bo sytuacja miała miejsce przy naszej ławce. Obaj dokładnie usłyszeliśmy, co powiedział ten człowiek. To było w trakcie przerwy na żądanie. A ten gość wykrzyknął: „Brawo, ty jeb..., tępy Ukraińcu!”. Wyskoczyliśmy wtedy do niego, ja od razu powiedziałem naszemu kapitanowi Benowi Toniuttiemu, żeby poszedł do pani komisarz i poprosił o wyprowadzenie tego osobnika z hali. Na początku chyba nie wiedzieli przy stoliku, o co chodzi, trzeba było tłumaczyć, co zaszło. Niby go wyprowadzili, ale potem okazało się, że on zmienił tylko miejsce siedzenia. Ja nawet potem pytałem, dlaczego ten pan jeszcze tutaj przebywa, na co zaczęto mnie przekonywać, bym się uspokoił i skończył temat.
– Sportowcy powinni reagować w takich sytuacjach?
– Zdaję sobie sprawę, że to była prowokacja. Nie to mnie zdołowało, bo ludzie są różni, wszędzie można znaleźć jakichś debili. Mnie bardziej nawet zasmuciło to, że kibice siedzący obok tego gościa na sto procent przecież słyszeli, co on mówi, a nie reagowali, tak jakby go poparli.
Policja zatrzymała hejtera, który groził siatkarkom i wulgarnie je obrażał. Kara do trzech lat
– Pochodzi pan z Ukrainy, ale od 11 lat jest obywatelem RP. Zdarzają się podobne sytuacje w Polsce?
– Ludzie, którzy przyjechali do Polski z Ukrainy, oczywiście bywają rozmaici. To nie jest tak, że będę bronił każdego Ukraińca, zdarzają się różne zachowania. Jak ktoś, kto przyjeżdża do twojego państwa, nie umie się zachować, to mi też by to nie odpowiadało. Są rzeczy, których się nie akceptuje, niezależnie od narodowości. Na ulicach zdarzają się różne przypadki. Mieszkam w Warszawie i też miewałem mniej przyjemne sytuacje. Na przykład szedłem z psem na spacer i rozmawiałem przez komórkę po ukraińsku, a ktoś przechodzący obok mnie mówił po polsku: „K..., jak mam was wszystkich dość, wyp... stąd!”. Wtedy odkładałem słuchawkę i zaczynałem rozmowę po polsku, pytając uprzejmie, z czym ma problem. Wtedy widziałem wielkie zmieszanie w jego oczach.
Siatkarz powołany do reprezentacji zrezygnował! To było olbrzymie zaskoczenie, szokująca sytuacja
– Wracając do sportu, kiedy gracie na wyjazdach, to publiczność raczej nigdy nie jest przyjazna.
– To całkowicie naturalne, to część widowiska. Takie zaczepki mnie nie wyprowadzają z równowagi, mogą nawet nakręcać. Nie mam problemu ze sportową prowokacją. Są jednak pewne granice. Przypomniały mi się najgorsze rasistowskie zachowania kibiców, na przykład gdy wyzywa się ciemnoskórego sportowca, rzucając w niego bananami. Ja ten cały incydent odebrałem trochę właśnie na tej zasadzie. Dla nikogo nie jest przyjemne słyszeć takie rzeczy. Tacy ludzie powinni dostawać zakazy stadionowe. Zresztą, z tego, co słyszałem, w tym konkretnym przypadku są robione pewne ruchy i może się tak skończyć.