<!-- @page { size: 21cm 29.7cm; margin: 2cm } P { margin-bottom: 0.21cm } -->
- Przechodzimy do historii, to miłe uczucie - przyznał atakujący Skry Mariusz Wlazły (27 l.) kilka chwil po odebraniu złotego medalu, już szóstego, jaki wywalczył w żółto-czarnych barwach. - Ale ten mecz kosztował nas mnóstwo sił, bo Jastrzębie walczyło do końca. Wiedzieliśmy, że nikt nie położy się przed nami plackiem.
Mecz nr 4 to była ostatnia szansa jastrzębian na utrzymanie się w finale. Ale pierwszy set pokazał, że Skra gra coraz lepiej i może załatwić sprawę szybciej niż się spodziewano. W drugim gospodarze wyciągali wynik kilkakrotnie przy przewadze Skry, by wygrać po dreszczowcu do 28. Kiedy i kolejna partia padła łupem niesamowicie grających wtedy blokiem jastrzębian (niewiarygodny Brazylijczyk Azenha sam miał 5 zablokowanych piłek), mecz nabrał rumieńców. Bo siatkarze z Jastrzębia ze stanu 6:14 doprowadzili do 20:16, a potem wygrali tego seta!
Skra nie złożyła broni i doprowadziła bez trudu do tie-breaka. W piątym secie gospodarze popełniali już bardzo dużo błędów, jakby nie wytrzymali fizycznie.
Decydującą piłkę posłał w boisko atakiem drugiej linii Michał Winiarski (27 l.). Skrzydłowy Skry został też najlepszym zawodnikiem decydującego spotkania. Potem były tańce, śpiewy, lał się szampan, a transparent przywieziony z Bełchatowa słusznie głosił: "Mistrz jest tylko jeden".
- Czuję satysfakcję, bo wielu fachowców, niemających pojęcia, co się dzieje w klubie, wydawało nieprzychylne opinie na nasz temat - komentował trener Skry Jacek Nawrocki (45 l.). - Niełatwo bronić tytułu, zwłaszcza jeśli stawką jest szóste mistrzostwo z rzędu. Cel osiągnęliśmy i jesteśmy szczęśliwi - zakończył szkoleniowiec.