Zawodnik, który zastąpił kontuzjowanego Mariusza Wlazłego (26 l.), na nietypowej dla siebie pozycji atakującego był zupełnie nieoczekiwanym objawieniem ME w Izmirze. Tym bardziej że nie wyszedł mu zupełnie pierwszy mecz grupowy, zresztą też z Francuzami. - Ale wtedy trener Daniel Castellani dał mi szansę, zaufał mi i to jest dla mnie niesłychanie ważne - mówi Gruszka, dumnie prezentując złoty medal.
Po wpadce na starcie było już tylko lepiej. Aż przyszedł zwycięski finał z trójkolorowymi i 23 punkty "Gruchy".
- To niesamowite, że w wieku 32 lat, na stare lata, zdobyłem zarówno złoto mistrzostw Europy, jak i nagrodę MVP całego turnieju - mówił Piotrek po pierwszym w historii polskim złocie ME. - Nadal nie mogę uwierzyć, to aż nadmiar emocji. A przecież równie dobrze mogło mnie tu wcale nie być. Wykonaliśmy kawał świetnej roboty.
Drugim nagrodzonym polskim siatkarzem był wczoraj Paweł Zagumny (32 l.). "Guma" został najlepszym rozgrywającym mistrzostw, ale powinien też dostać nagrodę fair play. Na dekoracji zamiast numeru 5 miał bowiem na sobie koszulkę z trzynastką i nazwiskiem "Świderski" na plecach.
- Założyłem koszulkę Sebastiana, bo wiem, że on bardzo tu chciał z nami być, a przez kontuzję się nie udało, więc chcę mu dedykować ten sukces - wyjaśniał Zagumny.
Trener Castellani, który pracuje z kadrą dopiero od maja, skakał w Izmirze z radości. - Jestem w niebie, całkowita euforia. Będziemy teraz świętować, w końcu możemy odetchnąć pełną piersią. Niesamowite uczucie. Poradziliśmy sobie z psychiką, trudnymi końcówkami, ze zmęczeniem, ze wszystkim. Musiałem mocno pobudzać chłopaków, dziękuję im za to, że wytrzymali - stwierdził z pucharem za zwycięstwo w ręku. - To piękny dzień dla Polski i polskiej siatkówki, ale i dla mnie, człowieka z Argentyny, który pokochał Polskę i czuje się w niej super.