Młody środkowy AZS Olsztyn przeszedł ze swoim rocznikiem kilkuletni szlak bojowy w zawodach kadetów i juniorów, wygrywając po drodze wszystko, co się da. Zwyciężyli w blisko 50 spotkaniach z rzędu, ale teraz dla Kochanowskiego zaczyna się zupełnie nowa historia.
Czołowy sztangista NIE ŻYJE. Miał tylko 35 lat
- Przed zgrupowaniem kadry założyłem sobie cel: znaleźć się w ekipie na Eurovolley - opowiada "SE" reprezentacyjny debiutant. - Jednak nie spodziewałem się, że to się potoczy tak szybko i dostanę od razu szansę. Gdy usłyszałem, że jestem w składzie na mistrzostwa, poczułem się szczęśliwy i wyróżniony. Jak widać, warto stawiać sobie ambitne zadania.
O silnej pozycji Kuby przesądził w dużym stopniu kapitalny mecz z Rosją na niedawnym Memoriale Wagnera w Krakowie. Młody gniewny wszedł na plac bez kompleksów i przyczynił się do ogrania silnych rywali 3:2, mimo porażki w dwóch pierwszych setach.
- To spotkanie dodało mi bardzo dużo pewności siebie - podkreśla. - Dlaczego tak dobrze poszło? Bo nie mieliśmy nic do stracenia, byliśmy na boisku w czterech, pięciu młodych i grało nam się ze sobą świetnie. Trener eksperymentował, ale się opłaciło - dodaje gracz, który powoli uczy się przy okazji kadrowego życia.
- Ale nie noszę nikomu toreb, czy coś w tym rodzaju - zastrzega od razu. - Owszem, zdarza się, że segreguję rzeczy do prania, ale nie tylko ja się tym zajmuję. A czego się nauczyłem w kadrze? Przede wszystkim boiskowego cwaniactwa i dbałości o detale.
Kuba jeszcze cztery lata temu był przekonany, iż... nie ma przyszłości jako środkowy. Chciał zostać przyjmującym, czyli specjalistą od odbioru zagrywki i ataku ze skrzydła.
- Gdy się uprawia siatkówkę w wieku kilkunastu lat, rola środkowego jest bardziej ograniczona i to mi nie dawało satysfakcji - tłumaczy. - Na szczęście mądrzy ludzie przekonali mnie do pozostania na środku siatki. I teraz nie zamienię tego na nic innego.
I już szykuje się na czwartek, gdy wyjdzie z kolegami na parkiet na największym polskim stadionie, PGE Narodowym, by zagrać mecz otwarcia ME z Serbią.
- Nawet nie jestem sobie w stanie wyobrazić, jak to będzie wystąpić przy 60 tysiącach widzów - przyznaje.