„Super Express”: – Miesiąc przed igrzyskami da się o nich w ogóle nie myśleć?
Kamil Semeniuk: – Ja myślę o nich, od kiedy tylko przyjechałem na zgrupowanie. One są cały czas w głowie. Zacznijmy od tego, że nie ma się pewności, iż się na nie pojedzie i życie z tą świadomością jest ciężkie. Sądzę, że wszyscy myślimy o tym, co nas czeka we Francji. Na razie skupialiśmy się na Lidze Narodów. Z tyłu głowy są jednak te kółeczka olimpijskie. Tak naprawdę wszystkie nasze przygotowania są ukierunkowane na Paryż. Zdarzało się przecież, że przed meczami robiliśmy mocniejszą siłownię, nie patrząc na efekty w danym momencie. Oczywiście do Ligi Narodów podchodziliśmy poważnie, chociaż z drugiej strony, mimo iż chcielibyśmy obronić tytuł, to wypruwanie sobie żył z tego powodu, ewentualnie obarczone ryzykiem kontuzji, też nie było naszym celem. Najlepsza forma i zdrowie ma przyjść na igrzyska.
Ćwierćfinał Ligi Narodów z kim gra Polska? Kiedy kolejny mecz reprezentacji Polski
– Nikola Grbić przeciągnął moment podania składu olimpijskiego. Nerwowość w kadrze nieco po tym wzrosła?
– Nie byłem przeszczęśliwy, kiedy trener przesunął o tydzień finalną decyzję. Co prawda mówił, że ten tydzień nie musi wiele zmienić w kontekście tego, kogo ma już zapisanego w swoim notatniku, niemniej psychologia swoje robi. Każdy dzień czekania nie jest łatwy, czasami zaczyna się kombinowanie: porozmawiałem dzisiaj z trenerem, to chyba wszystko OK, jestem na tej liście. A z drugiej strony: dziś nie zamienił ze mną słowa, oj, słabo ze mną… My też czekamy, zastanawiamy się, domyślamy się, co selekcjoner może mieć w głowie. Z drugiej strony, tak sobie myślę, że gdyby trener ogłosił listę przed turniejem finałowym, może nie miałoby to zbyt dobrego wpływu na tych pominiętych, którzy pozostawaliby z drużyną. Bo przecież ta grupa, która jest w Łodzi (17 siatkarzy – red.) będzie ze sobą praktycznie do wylotu. Rozumiem więc, że może i z tego względu selekcjoner chce przeciągać ostateczne powołania i jak najpóźniej niektórym „przybić gwóźdź do trumny”.
– Ja wiem, że musisz pozostawać dyplomatą, ale chyba nie masz dużych wątpliwości, że znajdziesz się na olimpijskiej liście?
– Tak? Nie wiem, w stu procentach nie jestem pewny. Zrobiłbym wszystko, żeby pojechać, modlę się o to rano i wieczorem. Gdyby zapadła inna decyzja, trzeba by to uszanować, przegryźć twardy orzech i żyć z tym dalej. W każdym razie staram się być nastawiony pozytywnie, licząc na to, że przyjdą pozytywne wieści.
– Na igrzyska pojedzie dwunastu siatkarzy plus trzynasty wyłącznie w roli rezerwowego poza składem. Tej roli też chyba nikt by nie chciał pełnić?
– Pechowa trzynastka… niestety, ktoś musi być tym zawodnikiem. Ja bym sobie tego nie życzył. Niby ma się zaproszenie na urodziny, ale się na nie nie przyszło albo siedzi się za ścianą. Trudno mi sobie w ogóle wyobrazić sytuację, gdy przykładowo zdobywamy medal, a ten trzynasty patrzy na to z boku. Co do wprowadzenia tego przepisu, wystarczyło nic nie zmieniać w tym, co było. On był zły, bo jechało dwunastu zamiast czternastu jak w innych imprezach, ale to było mniejsze zło niż teraz.
Polscy siatkarze wiedzą już z kim zagrają na igrzyskach w Paryżu. Oto skład grup olimpijskich
– W 2021 roku pojechałeś na igrzyska w Tokio. Jak wspominasz pierwszą tak dużą imprezę w swojej karierze?
– To był mój pierwszy sezon reprezentacyjny, nic nie było łatwe, wszystko było nowe. Bardzo dużo emocji, tym bardziej że nie jestem osobą, która lubi nowości czy częste zmiany. Lubię jak wiem wszystko o tym, co mnie czeka. Jadąc na zgrupowanie, już byłem mocno zestresowany, jak to będzie wszystko wyglądać. Byłem jedyną nową postacią w reprezentacji. Później z każdą selekcją okazywało się, że dalej jestem w zespole i ostatecznie udało się załapać na igrzyska. Wydawało mi się to nierealne, żeby tak od pierwszego strzału, z marszu pojechać na tak fantastyczną imprezę. Igrzysk nie da się porównać do niczego innego. Wtedy też było inaczej, bo w dobie pandemii nie było kibiców. Atmosfera na meczach była inna, teraz się to zmieni. Jakieś doświadczenie, obycie w samej wiosce, mam. Chciałbym to przeżyć jeszcze raz.
– Formuła turnieju olimpijskiego jest tym razem zupełnie inna, nie ma raczej wątpliwości, że trudniejsza niż w przeszłości. To będzie najtrudniejsze wyzwanie turniejowe, z jakim się mierzyliście?
– Tu nawet pierwszy mecz może już o czymś ważnym przesądzić. Każdy chciał mieć reprezentację Egiptu w grupie (Polakom pod tym względem dopisało szczęście – red.). Poza tym zespołem pozostają sami mocni, top reprezentacji na ten moment. To będą wyjątkowe zawody, w których nie ma łatwych grup. Każda ekipa może wygrać z każdą. Jeśli zagramy na swoim poziomie, nie musimy się obawiać innych.