Szalpuk spędził jeden ligowy sezon (2017/18) w Treflu, który rozgrywał mecze właśnie w wielkim obiekcie na pograniczu Gdańska i Sopotu. To gigantyczna hala, do której trzeba się przyzwyczaić, a czasu nie jest za dużo. Polacy mają tylko trzy treningi przed najważniejszymi zawodami roku. – Drogę dojazdową znam na pamięć. Przyjeżdżając tutaj do hotelu, jechałem tą samą trasą, którą podążałem na treningi i na mecze. Wróciły wspomnienia, to był mój najlepszy sezon klubowy i w tej hali mi się bardzo dobrze gra – mówi nam „Szalupa”.
Siatkarze ostatnio mieli dobre przetarcie przed turniejem kwalifikacyjnym z mistrzami olimpijskimi Brazylijczykami. W Memoriale Wagnera przegrali 1:3. Francuzi, z którymi w sobotę zagramy kluczowe spotkanie o awans olimpijski, prezentują podobną klasę. – Nie wiem która z tych drużyn jest silniejsza – przyznaje Szalpuk. – I Brazylia, i Francja należą do czołowych zespołów świata, jest ich zresztą kilka na podobnym poziomie. A Polska jest oczywiście wśród nich – dodaje przyjmujący Skry.
Po Memoriale Wagnera reprezentanci dostali od trenera dwa dni wolnego, na nabranie świeżości, lekki relaks i wyciszenie. Od wtorku znowu pracują. – Co robimy w trakcie przygotowań? Dużo leżymy, żeby się regenerować, a potem przychodzimy sobie na halę troszkę poodbijać – śmieje się Szalpuk. – Na pewno obejrzymy wiele materiałów wideo. Po każdym treningu musi być zregenerowanie organizmu, pracujemy też z fizjoterapeutami, żeby być gotowym na piątek.
Szalpuk zdobył w ubiegłym roku złoto mistrzostw świata, będąc jednym z najważniejszych zawodników ekipy Heynena. Wciąż jednak odczuwa tremę przed ważnymi meczami.
– Media na pewno kreują presję i próbują nam ją narzucić, przypominając wciąż, że jesteśmy mistrzami świata i gramy u siebie. Mamy jednak wielu doświadczonych zawodników, presja ich nie zje i nie zaważy na wyniku – jest przekonany Szalpuk. – A co do mnie, zawsze czuję przed grą lekki stresik, ale po pierwszych piłkach przechodzi i zamienia się w coś fajnego.