Granieczny mógł się pojawić na boisku w spotkaniu Ligi Mistrzów poprzez splot okoliczności. Nominalnie jest w Jastrzębiu trzecim libero, po Jakubie Popiwczaku i Szymonie Bińku, a zatem szanse gry miałby w wyjątkowych przypadkach. I taki nastąpił. Biniek został bowiem przesunięty na pozycję przyjmującego wobec kontuzji Stanisława Wawrzyńczyka. W pewnym momencie więc, przy wyraźnym prowadzeniu i pewnym wyniku, trener Luke Reynolds bez wahania mógł sięgnąć po swój najmłodszy narybek. 15-latek wyszedł do gry przy stanie 24:15 w drugim secie, a później jeszcze pod koniec trzeciej partii.
Karol Kłos kontra Jakub Kochanowski. Biją się o punkty PlusLigi i o... Tokio
- Kiedy wchodziłem na boisko, na pewno pojawił się lekki stres. Ale wsparcie całego zespołu było ogromne. Starsi koledzy bardzo ciepło mnie przyjęli i ten stres z każdą chwilą mijał. Bardzo cieszyłem się z tego, że mogłem stać na boisku obok nich i zakończyć set. To było dla mnie cenne doświadczenie i chcę dalej iść do przodu - powiedział po meczu Granieczny, urodzony 7 lipca 2005 r. Jest uczniem II klasy Liceum Ogólnokształcącego Niepublicznej Szkoły Mistrzostwa Sportowego „Jastrzębski Węgiel”. Od 2016 roku jest szkolony w Akademii Talentów Jastrzębskiego Węgla. Wcześniej trenował... gimnastykę artystyczną.
Siatkarze Ślepska Suwałki zakażeni koronawirusem
Kariera młodego chłopaka rozwija się szybko. Rok temu, w wieku 14 lat zadebiutował w II lidze. Teraz dostąpił zaszczytu wejścia na parkiet w meczu Ligi Mistrzów. Nawet Kuba Popiwczak, kolega Maksa z drużyny i pierwszy libero jastrzębian, nie może powiedzieć o sobie, że w tak młodym wieku wyszedł na plac w meczu dorosłej drużyny. Miał „aż” 16 lat, gdy po raz pierwszy grał w PlusLidze.