Super Express: – Czemu twoja odpowiedzialność jest większa niż rok temu?
Magdalena Stysiak: – Odeszła od nas Holenderka Lonneke Sloetjes, która zawiesiła karierę. W ubiegłym sezonie rywalizowałyśmy ze sobą i często na zmianę grałyśmy w ataku. Przed rokiem, gdy przyszłam do Włoch, trochę inne były moje cele i priorytety, inaczej mnie postrzegano. Teraz wymaga się ode mnie więcej, ale to mi nie przeszkadza, bo chcę być coraz lepsza.
Mistrz olimpijski w siatkówce ma koronawirusa
– Jak wygląda sportowe życie we Włoszech po pandemii?
– W niektórych rejonach Włoch hale są otwarte dla kibiców i może być w nich 50 procent kibiców. U nas w Toskanii, choć to nie był region najbardziej dotknięty pandemią, na razie mecze odbywają się bez widzów. Przed każdym, czyli co tydzień, mamy robione testy na koronawirusa. Nie możemy prywatnie podróżować, szczególnie samolotem, więc do Polski teraz nie mogę przylecieć. W restauracjach i sklepach obowiązuje noszenie maseczek, ale ogólnie jest tutaj duża poprawa w stosunku do tego, co było w marcu i kwietniu.
– Joanna Wołosz, oglądając w telewizji mecz polskiej ligi z udziałem Chemika, wyraziła na Twitterze zdziwienie, że ludzie na trybunach nie mieli maseczek.
– Też zwróciłam na to uwagę. We Włoszech jest nakaz ich noszenia w hali i nawet nie można ściągnąć jej na brodę, bo ochrona od razu reaguje.
Koronawirus w PlusLidze. Szefowie klubów odbędą telekonferencję. Niestandardowe działania?
– Jaki jest cel twojego zespołu w tym sezonie?
– Stać nas na wiele. Nie możemy usprawiedliwiać się tym, że jesteśmy młodym zespołem. Na pewno potrzeba nam czasu, żeby się bardziej zgrać. Mam nadzieję, że awansujemy do fazy grupowej Ligi Mistrzyń, w której trafiłybyśmy m. in. na Developres Rzeszów. Nie chcę wybiegać daleko w przyszłość, bo musimy najpierw wygrać dwumecz z drużyną z Ukrainy, ale bardzo chciałabym przylecieć do Polski na mecz, skoro na razie nie mogę zrobić tego prywatnie.