"Super Express": – Cieszymy się ze zwycięstw siatkarzy, ale tak naprawdę ten turniej zacznie się dopiero teraz.
Krzysztof Ignaczak: – Tak można powiedzieć. Mecz z Finlandią nie dał nam żadnego obrazu, jeśli chodzi o stronę sportową. Wyglądało to dobrze, była mobilizacja i koncentracja, do tego megaświetna atmosfera, kawał roboty odwalili kibice. To się udzieliło chłopakom, mieli uśmiechy na twarzach i grali z radością. Tyle że Finowie to był łatwy przeciwnik, bez wielkich nazwisk, przez co trudno wyciągać realne wnioski na temat naszej gry.
ME siatkarzy. Semeniuk zapowiada wojnę z Rosją. "Będziemy się bić"
– To na czym stoimy przed meczem Rosją?
– Na razie patrzymy też co się wydarzy w zespole rywali, bo krążyły słuchy o dowoływaniu atakującego na mistrzostwa już w trakcie turnieju. Jak wiadomo, Rosjanie grają te zawody z zawodnikiem, który nie jest nominalnym atakującym, Jegorem Kliuką. I widać, że mają problem, kiedy po przekątnej nie dysponują klasycznym bombardierem. Daje się zauważyć brak organizacji gry, to jest niepoukładane. Męczą się ze sobą, grają bardziej na zasadzie indywidualnych umiejętności, a nie ułożonej drużyny.
Heynen zdradził sekret zwycięstwa nad Finami w ME siatkarzy. „Oby zadziałał z Rosją”
– Rosja jest słabsza niż na igrzyskach, chyba nie mamy co do tego wątpliwości?
– Grają przeciwieństwo tego, co prezentowali w Tokio. Tu jest dużo chaosu i przypadkowości. Gra idzie im ciężko, jak po grudzie. Ale jak przestawiasz przyjmującego na atak, to musisz w jakiś sposób improwizować. Obstawiam, że w takiej sytuacji, jeśli pozostaną z tym układem personalnym, to ćwierćfinał nie musi być trudny dla nas. Kliuka popełnia dużo błędów, nie umie atakować z wysokich piłek. Kiedy na tej pozycji był Michajłow, to była inna jakość, radził sobie nawet ze „śmieciowych” dograń. Według mnie to jest drużyna, która straciła 50 procent wartości w stosunku do igrzysk. Nie demonizujmy ich, oni mieli formę zbudowaną na Japonię. A tutaj poniekąd się doczołgali się do tej fazy. Trener Sammelvuo też średnio jakoś reaguje na to, co się dzieje. Być może traktują ten turniej jako drugorzędny.
– Co tak naprawdę wiemy o grze Polaków po sześciu meczach mistrzostw, z tego pięciu z drugim europejskim garniturem?
– Mieliśmy dobre, zwycięskie przetarcie z Serbami, to nam jednak coś pokazało. Wszyscy idą taką drogą w tych zawodach, mistrzostwa w rozszerzonej formule powodują, że trafia tutaj wiele krajów „trzeciego świata” siatkarskiego. Trzeba to było odsiać. Inna sprawa, że nasza ścieżka jest najtrudniejsza, ja się nawet zastanawiałem, dlaczego nie zdecydowaliśmy się na odpuszczenie z Ukrainą i trafienie do słabszej połówki drabinki, tam gdzie są Włosi, a nie tam, gdzie są Francuzi. Na papierze Trójkolorowi wyglądają tu najlepiej. Mają nowego, słynnego trenera, pełny skład i świeżo wygrane igrzyska za sobą. Wiele wskazuje, że lepiej byłoby ich spotkać w finale, a nie w półfinale. A co wiemy o nas? Leon, Kurek i Nowakowski są w bardzo dobrej dyspozycji.
Vital Heynen dla „SE": Kubiak jest mi potrzebny
– Martwi nas, że trochę się męczy Michał Kubiak.
– Z Michałem jest średnio. W niektórych elementach daje coś drużynie, w przyjęciu, w obronie, czy bloku. Natomiast w ataku to jest na razie „żebranie”. I gdzieś po drodze może tego zabraknąć. Jednak trener konsekwentnie stawia na niego. Daje jasny przekaz, że cokolwiek by się działo, on ma grać. Nie będzie żadnych kombinacji w składzie na Rosję, wyjdziemy na nią tak jak na Finlandię.