Polacy pokonali Estonię pewnie w czterech partiach, chociaż przeciwnik robił wszystko, by utrudnić nam życie, szczególnie zagrywką. Dzięki temu i kilku naszym błędom udało się Estończykom zwyciężyć w secie numer dwa. Gdyby nie to, że w polskiej ekipie trochę zawodził najmocniejszy zwykle blok, nie byłoby mowy o innym wyniku niż 3:0 dla nas. – Drużyny w tej grupie przeciwko nam nie mają nic do stracenia i dlatego będą stawiać wszystko na jedną kartę i ryzykować – skomentował Artur Szalpuk, najskuteczniejszy w polskiej drużynie (23 pkt). „Szalupa” wszedł w pierwszej szóstce niejako w miejsce Wilfredo Leona, którego trener Vital Heynen trzymał w rezerwie, bo tak naprawdę polski Kubańczyk nie był tego wieczora potrzebny.
Ciekawostką jest fakt, że we wrześniu 2018 roku w Bułgarii na otwarcie mistrzostw świata Polska walczyła z Kubą, także straciła nieoczekiwanie seta i także naszym najlepiej punktującym zawodnikiem był wtedy Szalpuk. Jak się skończył mundial, pamiętamy, a zatem...
– Z Estonią straciliśmy seta, ale nie robiłbym z tego powodu wielkiego dramatu – mówi nasz przyjmujący. – Może będzie tak samo jak na innej wielkiej imprezie.
To niejedyna podobna opinia wśród polskich mistrzów świata. – Przypominam sobie mecz otwierający ubiegłoroczne mistrzostwa świata, gdzie też po niełatwej przeprawie pokonaliśmy 3:1 Kubę i niech podobna historia toczy się tutaj na mistrzostwach Europy. Generalnie mecze rozpoczynające turniej nie należą do łatwych – skomentował Mateusz Bieniek.