- Musieliśmy zagrać ten mecz, bo tak postanowił organizator rozgrywek, ale nie mogliśmy się skoncentrować na nim, bo nasze myśli były w Turcji. Tam sytuacja jest naprawdę ciężka – powiedział Super Expressowi Akbas. - Ja na szczęście nie mam bliskich w tej części kraju, który nawiedziło trzęsienie ziemi, i nikogo nie straciłem. Ale zginęło wielu dobrych ludzi, związanych z siatkówką czy piłką nożną. Akbas nawet zdaniem nie chciał się odnosić do tego, co działo się w czasie meczu na parkiecie. - Nie chciałbym komentować również z szacunku dla ludzi, którzy teraz cierpią w moim kraju. W tej sytuacji siatkówka nie jest ważna – dodał Akbas, którego asystentem w Eczacibasi jest Polak, Przemysław Kawka.
- To nie są dla nas łatwe dni – mówi Kawka. - Praktycznie każda osoba pochodzenia tureckiego z naszej ekipy miała kogoś bliskiego w rejonach tragedii i próbowała od razu komunikować się z nimi. Niestety, z tego co wiem, to są też ofiary śmiertelne. Jesteśmy przejęci, tym bardziej, że nie wiemy co będzie dalej. Nie tylko osoby pochodzenie tureckiego to przeżywają, bo przecież ja i inni obcokrajowy z klubu tam mieszkamy i przeżywamy to, co się dzieje. Pomogliśmy osobie z Polski, która uciekła z rejonu zagrożenia, ale nie chciałbym zdradzać szczegółów. Wypada wierzyć , że jak najszybciej będzie w Turcji spokojnie - mówi z nadzieją w głosie Kawka, który przeżył już w Stambule trzęsienie ziemi, na szczęście lekkie. - Było ono delikatne, nawet nie obudziłem się w nocy, ale inni to odczuli. Dopiero gdy obudziłem się rano, to zobaczyłem chyba z 50 wiadomości w telefonie od rodziny i znajomych z pytaniami, czy jestem bezpieczny i co się dzieje – dodaje asystent Akbasa. Informacje napływające z Turcji nie są optymistyczne, bo mówią, że zagrożone wstrząsami jest m.in. Morze Marmara, w pobliżu Stambułu.