- Dużo wiedziałeś o Polsce przed przyjazdem?
- Byłem tu wiele razy na różnych zawodach. O Polsce wiedziałem tyle, że ma dobrą reprezentację siatkarzy, mocną ligę i świetnych fanów. I nic więcej.
- Czemu Irańczycy rzadko grają poza krajem?
- Mamy różną mentalność, kulturę. Niektórzy nie mają problemu z grą w innym kraju, inni wolą zostać w Iranie. Jestem jednym z tych, którym to nie sprawia problemu, chcą się sprawdzić za granicą.
- Skąd pomysł, żeby zagrać w Polsce, a nie w bogatszych ligach?
- Miałem oferty z Włoch, Turcji i Rosji, ale uznałem, że nie są dla mnie dobre w tym momencie. Propozycja z Polski dużo bardziej mi odpowiadała. Słyszałem o klubie z Bełchatowa dobre rzeczy. Nie miałem obaw. Pomogę Skrze, a przy okazji nauczę się czegoś.
- Pierwsze wrażenia?
- Na razie poza siatkówką najbardziej przypadły mi do gustu wasze zupy.
- Do tej pory znaliśmy irańskich graczy przede wszystkim z meczów międzypaństwowych. Kiedy na parkiecie stają nasze reprezentacje, zawsze jest gorąco...
- Fakt, bywa nerwowo. Niby powinna to być normalna rywalizacja, ale w przypadku Polski i Iranu jest zawsze coś więcej i dochodzi do spięć przez siatkę.
- To trochę taki teatr, żeby osłabić przeciwnika psychicznie?
- Może czasami, ale muszę przyznać, że wasi gracze, zwłaszcza Kubiak i Kurek, potrafią narozrabiać.
- Rzeczywiście tak się nie lubicie?
- Kubiak to dobry zawodnik, jeden z najlepszych przyjmujących na świecie. Poza boiskiem świetny gość, a na parkiecie, no cóż, każdy chce wygrać. Uważam, że na boisku powinno się zachowywać poważnie. Nie zawsze to dobrze wygląda w tym przypadku i nie jest dobre ani dla nich, ani dla nas.