- Oddaję się do dyspozycji zarządu Polskiego Związku Piłki Siatkowej - powiedział kilkadziesiąt minut po odpadnięciu z imprezy argentyński trener. - W poniedziałek spotkam się z prezesem. Niech federacja zdecyduje, co dalej. Jeśli ktoś ma wziąć odpowiedzialność za wynik, biorę ją w całości ja. Proszę nie obarczać winą zawodników, bo oni zrobili sto procent tego co mogli - mówił szkoleniowiec.
Nasi nie wygrali w grupie N żadnego meczu i pozostali poza czołową dwunastką MŚ. Wczoraj rozbili ich do zera Bułgarzy i była to przegrana jeszcze boleśniejsza niż dzień wcześniej z canarinhos.
- Dostaliśmy młotkiem po głowie i przynajmniej przez najbliższe dni będzie bolało - stwierdził smutny Piotr Gruszka (33 l.). - Ale polska siatkówka się nie skończyła, trzon tego zespołu pozostanie przecież w kadrze z myślą o kolejnych wielkich imprezach.
Jeśli biało-czerwoni chcieli pozostać w turnieju, musieli bezwzględnie pokonać Bułgarów. Najlepiej - zdobywając 20 pkt więcej niż rywale. To by dało awans nawet bez czekania na wynik sobotniego meczu Brazylii z Bułgarią. Nie było ich jednak zupełnie stać nawet na nawiązanie walki, wyglądali na coraz bardziej załamanych fatalną dyspozycją na parkiecie.
- Bułgarzy byli o klasę lepsi od nas - skomentował Bartosz Kurek (22 l.). - Dostaliśmy w Ankonie dwa razy solidne lanie. Nie ma lepszej mobilizacji do dalszej pracy - dodał najmłodszy siatkarz reprezentacji.