Takiego najazdu polskich kibiców na to portowe miasto przy granicy włosko-słoweńskiej nikt się nie spodziewał. Mogąca pomieścić niespełna 7 tysięcy widzów hala Palatrieste była wypełniona w 80 procentach i znakomitą większość publiczności stanowili w sobotę kibice z biało-czerwonymi flagami i szalikami. Wspólnie odśpiewali hymn, bez przerwy dopingowali ekipę trenera Daniela Castellaniego. Gdyby ktoś nie wiedział, gdzie odbywają się mistrzostwa świata w siatkówce, pomyślałby, że jesteśmy w Polsce.
Przeczytaj koniecznie: MŚ siatkarzy 2010. Daniel Castellani: Na pewno nie każę chłopakom przegrać
Taka jest siła naszych fanów, którzy do Triestu przyjechali z Konina i Tychów, Gdańska i Lublina, Brwinowa i Rzeszowa, Przemyśla i Racota, Białej Podlaskiej i Bełchatowa oraz wielu innych miejsc.
- To niesamowite, czuliśmy się jak w domu - mówił najskuteczniejszy w polskim zespole Bartosz Kurek. - Spodziewałem się, że nasi kibice tu będą, ale że aż tylu - nigdy w życiu - dodał Marcin Możdżonek.
Z trybun obserwował spotkanie wielki nieobecny MŚ Sebastian Świderski, który 7 lat grał we Włoszech. - Nasi fani pokazali jak wygląda siatkarski doping, w tutejszych halach się tego nie spotyka - powiedział zadowolony "Świder".
Polacy w niedzielę o 21 grają z Niemcami. - Niczego nie chcemy udowadniać trenerowi rywali Raulowi Lozano, po prostu mamy grać swoje i wygrywać - podkreśla Piotr Gruszka.