To efekt kuriozalnego systemu rozgrywek wprowadzonego na tegorocznym mundialu przez włoskich organizatorów. Rozstawienia zespołów w kolejnych etapach turnieju wskazują, że nie zawsze warto starać się o pokonanie rywala, tym bardziej że wyniki nie "przechodzą" do kolejnych faz imprezy.
Polakom w I rundzie najbardziej opłaca się zająć... trzecie miejsce w grupie, czyli doznać dwóch porażek. Wtedy awansują do kolejnej fazy w sycylijskiej Katanii, najprawdopodobniej razem z Włochami i Portoryko, a w III rundzie, w której bezpośrednio walczy się o awans do półfinału, trafiliby najpewniej znowu na stosunkowo najłatwiejszych przeciwników, na przykład Francję i Argentynę. Wyższe miejsca w grupie skazują nas na trudniejszą drogę do czwórki i - jeszcze przed ścisłą walką o medale - rywalizację z potęgami: Kubą, Rosją, Brazylią czy Bułgarią.
- Nigdy nie powiem zawodnikom, że mają przegrać mecz, to w ogóle nie wchodzi w grę, takie decyzje mogą się potem tylko mścić - kategorycznie zapewnia trener Daniel Castellani (49 l.). - Ten system jest szalony.
- Gramy o zwycięstwa i nie kombinujemy - zgodnie podkreślają siatkarze i jest to najlepsze podejście. W końcu wystarczy wygrać wszystko, żeby zostać mistrzem świata...
Trener Castellani podał skład Polaków na inauguracyjny mecz MŚ z Kanadą:
Paweł Zagumny, Piotr Gruszka, Marcin Możdżonek, Piotr Nowakowski, Michał Winiarski, Bartosz Kurek - Krzysztof Ignaczak (libero)