"Super Express": - Widać, że pali się pan do walki. A jak zdrowie?
Mariusz Wlazły: - Pograłbym więcej, ale teraz stać mnie na bardzo mało. Ciężko powiedzieć, kiedy to się zmieni i wrócę do dawnej dyspozycji. W kraju będę miał jeszcze kontrolne badania, które mają dokładnie zdiagnozować moje kolano. Mam z nim problemy od dwóch lat. Ból był już tak wielki, że nie mogłem normalnie funkcjonować.
- Jak się bawicie w egzotycznym miejscu?
- W Polsce podobno spadł już śnieg, a ja sobie tu siedzę w temperaturze trzydziestu stopni, to bardzo przyjemne uczucie. Choć niestety, mimo upałów, nabawiłem się w Katarze... kataru. Ale jest bardzo sympatycznie, miejsce wspaniałe, chociaż raczej nie będziemy mieć okazji zwiedzić Dauhy.
- Niektórzy przeciwnicy w turnieju są bardzo egzotyczni, podobnie jak nowe przepisy. Ciężko gra się w takich warunkach?
- Z pewnością są to rywale inni od tych, do których jesteśmy przyzwyczajeni. Trochę bardziej przypomina to grę w mistrzostwach świata. A ta nowa formuła, według której pierwszy atak po odbiorze zagrywki musi być z drugiej linii, nikogo z nas nie zadowala. Podejrzewam, że w starym systemie byłaby lepsza walka. Zastanawiam się ciągle, po co te unowocześnienia i czemu to ma służyć.
- Za niespełna rok mistrzostwa świata. Myśli pan czasem o powrocie do reprezentacji?
- Nie wybiegam tak daleko w przyszłość. Chociaż zagrać w mistrzostwach świata, bronić srebrnego medalu z Japonii to byłoby wielkie wyróżnienie. Jednak na razie gram za mało, żeby "łapać się" do drużyny narodowej. A poza tym trener Castellani musi mnie widzieć w składzie.
- Jak rozwija się pana wielka pasja - fotografowanie?
- Rozwija się, ale do Kataru nie wziąłem ze sobą sprzętu. Mamy tak wyładowane bagaże, że dźwigać duży aparat fotograficzny byłoby ciężko. Poza tym nie miałbym chyba okazji do robienia zdjęć. Nie wychodzimy prawie z hotelu, a fotografować zza okna autobusu nie lubię. Ostatnio staram się robić zdjęcia sportowe na meczach Skry. Jestem w tym dobrym położeniu, że jako gracz potrafię wyprzedzić akcję. Gdybym to samo chciał zrobić w czasie meczu piłki nożnej, pewnie nie uchwyciłbym żadnego gola (śmiech).