O tym, że kapitan reprezentacji Polski ma silny charakter kibice mogli przekonać się nie raz. Podczas meczów to właśnie "Kubi" najczęściej wdaje się w słowne wymiany z rywalami. Widać było to także podczas turnieju we Włoszech i Bułgarii. Ale dzięki temu Kubiak potrafi również zmobilizować swoich kolegów z drużyny.
Jak wiele znaczy w zespole, przekonaliśmy się podczas meczów Polski z Argentyną i Francją. Kapitan biało-czerwonych od początku mistrzostw borykał się z problemami zdrowotnymi. W pierwszej fazie grupowej dopadło go zatrucie, ale prawdziwe apogeum choroby przyszło właśnie w drugiej rundzie.
Według sztabu medycznego reprezentacji Kubiaka dopadła grypa. Vital Heynen postanowił, że przyjmujący nie zagra w meczu przeciwko "Albicelestes". Polacy zaprezentowali się w tej rywalizacji bardzo słabo i ku zaskoczeniu wszystkich przegrali z Argentyną, co utrudniło ich sytuację w grupie.
Kubiak pojawił się w meczu z Francją, ale zanotował w nim epizodyczny występ i szykowany był na decydujące starcie z Serbią, w którym podopieczni Heynena dali koncert gry. Okazuje się, że stan zdrowia kapitana był zdecydowanie gorszy, niż podano to do wiadomości publicznej.
i
Opowiedział o tym ojciec Michała Kubiaka, Jarosław na łamach "Przeglądu Sportowego". - Uważam, że stan zdrowia mojego syna został zbagatelizowany. Michał powinien zostać hospitalizowany. Obawiam się, że niedługo możemy dowiedzieć się, ile zdrowia kosztowało go granie w tych meczach. Ale mój syn powiedział mi: "Wolę umrzeć na boisku niż na kanapie" - powiedział ojciec siatkarza.
Jarosław Kubiak dodał również, że nie były to pierwsze poważne problemy ze zdrowiem jego syna. - Po ostatnich mistrzostwach Europy, gdyby nie działania szpitala w Wałczu i mojej żony, byłoby bardzo źle. Michał był skrajnie wyeksploatowany. Gdyby nie szybka reakcja. prawdopodobnie już dawno nie grałby w siatkówkę - wyznał.