Ale kiedy ujawniono nazwiska kandydatów do funkcji selekcjonera, protesty zamilkły, bo obaj są fachowcami z najwyższej półki. Mniej więcej w połowie stycznia PZPS zdecyduje, czy Katarzynę Skowrońską (25 l.) i jej koleżanki poprowadzi do boju Jerzy Matlak (63 l.) czy Alojzy Świderek (56 l.).
Obaj kandydaci na trenera kadry mówią "Super Expressowi", jak sobie wyobrażają pracę ze "Złotkami" i co uważają w niej za najważniejsze. - Kiedy powiedziałem, że po "okresie rzymskim" (to aluzja do trenera Marco Bonitty - przyp. red.) w kadrze żeńskiej trzeba będzie zrobić porządek, parę osób niepotrzebnie przestraszyłem. Tymczasem nie chodzi mi o żadne czystki, tylko o zmianę stylu pracy. Żeby mniej pary szło "w gwizdek", małe sensacyjki, a więcej w uczciwą robotę - deklaruje Jerzy Matlak.
Według Matlaka nowy trener kadry musi przede wszystkim wiedzieć, kto chciałby w reprezentacji grać, a kto nie. - Parę czołowych zawodniczek ogłosiło, że z kadrą zrywają, ale... ja nie do końca wierzę kobietom, które mówią "już nigdy". Wiem to z trenerskiej praktyki. Prowadziłem już reprezentację w latach 80., ale obecnie jej możliwości i szanse są nieporównanie większe. To duże wyzwanie, ale też... duża mina, na której można wylecieć w powietrze - mówi.
Rywal Matlaka - Alojzy Świderek, złożył w PZPS swój projekt prowadzenia kadry żeńskiej, lecz - jak zaznacza - zawartych w nim konkretnych rozwiązań nie wolno mu na razie zdradzać. - Ale mogę powiedzieć o głównym celu: to przygotowanie drużyny do igrzysk w Londynie za 4 lata. Oczywiście na igrzyska można pojechać dzięki "dzikiej karcie" FIVB, ale ja wolałbym z niej nie korzystać.
Świderek tonuje oczekiwania, przypomina, że "Złotka" zajmują obecnie dopiero 9. pozycję na świecie.
- Najlepsze drużyny pochodzą spoza Europy, najpierw trzeba dorównać do poziomu tej stawki. To może trochę potrwać - przestrzega.