Ze swoją wybranką, przyszłą panią doktor medycyny, "Zator" jest od 7 lat. We wrześniu 2016 roku para wzięła ślub. W tym roku szczęśliwi poinformowali, że zostaną rodzicami.
Małżonka najlepszego polskiego libero specjalnie na finały ze Skrą założyła koszulkę z napisem "Go Zaksa, Go Daddy" (naprzód Zakso, naprzód tatusiu), na której widać małego dopingującego szkraba.
Koszulka przyniosła szczęście, w Łodzi Zaksa wygrała 3:0, a w Kędzierzynie 3:1. Zatorski mógł zgodnie ze zwyczajem świętować tytuł w towarzystwie Agnieszki i pstryknąć wspólne zdjęcie ze złotem. Tak samo zrobił przed rokiem w Rzeszowie.
Jak wszyscy kadrowicze ma teraz dwa tygodnie wolnego przed obozem reprezentacji pod wodzą nowego selekcjonera Ferdinando "Fefe" De Giorgiego, do tej pory opiekuna klubowego Zaksy.
- Wakacji w tropikach nie planuję - mówi Zatorski. - Małżonka jest w ciąży, chcemy być razem, w miarę blisko domu, zostajemy w Polsce w ulubionym Gdańsku. Żona, rodzice, brat i teściowie, wszyscy są moimi wiernymi kibicami, którzy pomagają mi w trudnych chwilach. Im również dedykuję sukces - podkreśla, chwaląc przy okazji nie zawsze łatwą współpracę z włoskim trenerem.
- To specyficzny szkoleniowiec, bardzo wymagający, czasami trudny, trzeba umieć z nim trenować. Nie można sobie pozwolić na dyskusję, bywa bardzo ostry, ale to wszystko jest doskonale przemyślane, a efekty mówią same za siebie. W klubie "Fefe" zrobił ogromną robotę. Praca, jaką z nim wykonywaliśmy, i presja, jaką na nas nakładał, opłaciły się. Potem w trudnych momentach pokazywaliśmy, co jesteśmy warci, efektem są wszystkie nasze sukcesy - podsumowuje.